Jeśli czujecie, że uleciał z Was zapał, że Wasza miłość do przyrządzanych przez Was potraw staje się coraz bardziej wątła...Ja znalazłam remedium na podbudowanie tej miłości...Tym razem sama, z własnej woli, uszyłam sobie towarzysza do kulinarnych podróży po mojej kuchni... Takiego, który będzie mi pomagał w przelewaniu miłości do każdego składnika, do każdej potrawy, którą przyjdzie mi w najbliższym czasie przygotować...Z miłością oczywiście!
boski fartuch!!! chcę chcę chcę :) albo naucz nas robić takie cudeńka, ściskam
OdpowiedzUsuń