wtorek, 18 grudnia 2012

Nienaruszona boskość na zamówienie...




Taki, ach zwyczajny...
Rodem czarnoskóry, kakaowy, orzechowy i na dodatek wg dobrze sprawdzonego przepisu
Chciałabym się podzielić z Wami, ale internet jeszcze nie przewiduje dzielenia ciastem na odległość:(

Jego boskość oszałamia!
Pozdrawiam więc orzechowo...
Ja, moja kawa oraz murzynek...


niedziela, 16 grudnia 2012

Równouprawniony... kalafior





Historia tej sałatki pochodzi ze szkolenia o równym traktowaniu. To tam rąbka kulinarnej tajemnicy uchyliła jedna z równouprawnionych uczestniczek. A jest to sałatka banalna, prosta.

Potrzebujemy do niej:
kalafior
orzechy ziemne (lub mieszankę studencką)
jogurt, śmietana bądź dowolnie wybrany majonezowy sos (np. Sas senap&basilika z kuchni Ikea)
sól, pieprz

Kalafior świeży starłam na grubych oczkach tarki, a mieszankę studencką utarłam w moździerzu. Składniki zmieszałam, dołożyłam śmietany i sosu z Ikea, wymieszałam i dodałam sól i pieprz. Pozwoliłam sałatce odpocząć w lodówce dwa dni i się nie pomyliłam, bo smakowała rewelacyjnie!

I to właśnie równouprawnionym dedykuję tę pyszność!


czwartek, 6 grudnia 2012

Czas wrócić z wakacji...


To była długa przerwa...
Remont, wakacje, remont...
Znowu marzę o wakacjach!
Ale to jest ten czas, aby z nich wrócić!
Na horyzoncie pojawiły się nowe cele...
 poprzednie wyblakły lecz nie znikły...
Zatem wracam...

Za mną jest Bordeaux, San Sebastian, Bilbao, Barcelona.
Piękne miejsca i dobre jedzenie.
Kraj Basków, Katalonia, niezależność...
A w domu?
Znowu mam kuchnię...
I niezależnie od sytuacji w kraju mogę szeroko rozwinąć skrzydła!

Parę wspomnień uchwyconych w kadrze...















czwartek, 12 lipca 2012

Malinowo i już!



Malinowo mi i już! Ja je uwielbiam i tyle...
Aż i tylko tyle. I smutne to, że już czuję koniec sezonu...

Mało to skomplikowane, bo ciasto na spód już dobrze mi znane z tarty cytrynowej, a więc:


250 g mąki
szczypta soli
60 g cukru
125 g schłodzonego masła
1 duże jajko
lodowata woda

Masę napoleonkową użyczyłam od Liski
Cztery plus trzy. Większe i mniejsze. A niektóre z Tchibo.

I z malinami!
Ach, malinowo mi...


wtorek, 10 lipca 2012

Sezonowo... czyli w sieci powtórek



Znalazłam się w sytuacji powtórkowej.
A tym razem z powodu jagód, bo sezon wiadomo.... trwa!

Nieduża ilość jagodzianek, bo 20.
Z porcji mniejszej niż tutaj, bo:

2 szkl mąki tortowej (plus ok. pół szkl. pełnoziarnistej)
1 szkl mleka
ok. 1/2 kostki margaryny
1/3 paczki drożdży
ok. 1/2 szklanki cukru
2 żółtka (białka do pomalowania bułeczek)
i też cukier puder i jagody :)

Mleko, w ciepłym mleku rozpuścić drożdże margarynę, na końcu cukier. Dodać do pozostałych składników. Jeśli po wsypaniu dwóch szklanek mąki okazuje się, że jest jej za mało dodać jeszcze, finalnie zaś dodać tyle żeby móc uformować placuszki na jagodzianki. Do każdego rozpłaszczonego włożyć jagody z cukrem i mąką. Skleić i uformować kulki. Posmarować białkiem i piec 20 min. w rozgrzanym do 200 st. C piekarniku.

Pyszny i ulubiony smak tego sezonu...


czwartek, 5 lipca 2012

Niczym w pajęczej sieci...




Cóż...
Sezon ogórkowy i letnie powtórki.
Poczułam się jak złapana w sieć pajęczą, wszak lipiec i sierpień to czas pająków.
Więc w sieć wpadłam ja i ciasto by S. Woodward, które tutaj...

Biała sieć, biała czekolada...

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Pora odpocząć



Niebawem wybieramy się na mazurski slow food...
Miastowi na Mazury! Bo w końcu pora na chwilę się zatrzymać...
I stąd chęć ponowna...

Znowu zrobiłam tartę cebulową, dokładnie tak jak jeszcze niedawno (czyli tu), acz z innym dodatkiem!
Zamiast sycylijskich kaparów dodałam zielone szparagi, całkiem slow, bo bezpośrednio od producenta na własnym rowerze przywiezione (czyli Majlert) oraz burakiem z bazarku, z Marymontu...

Tak smakuje niebo...

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Przerwa na bakłażana




Nadziewane plastry bakłażana, tak sobie w przerwie pomyślałam... przygotuję...

Najpierw umyłam warzywo, potem pokroiłam na bardzo cienkie plastry (bez przesady, ale muszą być jak najcieńsze, bo później muszą dać się zawinąć) i oprószyłam solą. Odstawiłam na jakiś czas (myślę, że wystarczy ok. 15 min.) dłuższy. Następnie pozbyłam się goryczki bakłażanowej opłukując plastry wodą i osuszając. Potem już tylko wypełniłam nadzieniem. I nie muszę chyba mówić, że tutaj można posługiwać się swoją kreatywnością...

Ja miałam dwa rodzaje tegoż.
Jedna partia bakłażanów została wypełniona listkiem szpinaku sałatkowego (świeżynka od Majlerta), paskiem serka fety, kaparem i plasterkiem świeżego pomidora. Zawinięta i przyszpilona wykałaczką.

Druga partia zawierała podobnie liść szpinaku, smażone, mielone wołowe mięso, pasek pomidora suszonego z zalewy oraz ociupinka sosu pomidorowego zmieszanego z pokaźną ilością świeżego tymianku. Partia zawinięta i też przyszpilona.

Całość ułożona w żaroodpornych naczyniach i wstawiona do piekarnika (bez specjalnego, wcześniejszego jego dogrzania) na ok. 45 min. W ostatnich 10 minutach można posypać startym, żółtym serem. Choć bez przymusu. Można podać z sosem pomidorowym lub krojonymi pomidorami z puszki.

Do wina...
I zasługuje na powtórkę!


środa, 6 czerwca 2012

Dlaczego znowu truskawki...



Sezon w pełni i ot dlaczego...


Szczególnie myślę o tym, żeby zrobić z nich deser wtedy, kiedy nie są oszałamiająco świeżo zerwane, no dobra, kiedy nie są świeżo z targu przyniesione...
Otóż takie truskawki można, jak już pewnie się niejednokrotnie przekonaliście, traktować na prze...różne sposoby. A jeśli jeszcze pod ręką posiadacie żelatynę, galaretkę owocową i na przykład biszkopty, to wtedy jest już idealnie! W lodówce musicie mieć też jogurt lub śmietanę. Wtedy możecie przygotować taki oto deser truskawkowy, czerwcowy...


Truskawki zmiksowałam w blenderze wraz z cukrem oraz jogurtem względnie śmietaną (wg gustu i w zależności od słodkości truskawek, a także pierwiastka kwasowości śmietany, czy też jogurtu). Do przygotowanego koktajlu dolałam żelatynę (sporządzoną wcześniej wg przepisu z torebki i przestudzoną). Odstawiłam na chwilę do delikatnego stężenia. Niestety nie byłam cierpliwa, tym razem... (o wiele lepiej przeszłam test cierpliwości w przypadku robienia nalewki). Otóż, historia wyglądała następująco. Na spód ułożyłam podłużne biszkopty (zrobione dla sklepu Real - pyszne również do tiramisu, a cena konkurencyjna!). Zniecierpliwiona nie tężejącą, koktajlową masą wylałam ją na biszkopty (na tortownicę wyłożoną pergaminem), a te uniosły się na górę. Wiadomo przecież, że nie są zbyt ciężkie :). I tak oto wylądowały pomiędzy truskawkowym koktajlem a galaretką truskawkową. Na wierzch, jakżeby inaczej... truskawki w plasterkach, zatopione wszakże w trrruskawkowej galaretce...


Ktoś powie zbyt dużo?! 
Nigdy dość, szczególnie w upalne, czerwcowe dni... 
Ech!


wtorek, 5 czerwca 2012

Fale truskawek




Tym razem szukałam pomysłu na letnie ciasto z truskawkami. Spodobało mi się spotkanie czerwone z bezpłatnego dodatku Gazety Wyborczej, choć w przepisie mowa była o wiśniach, ja postanowiłam zamienić je na truskawki.

I tak ciasto:
20 dkg masła,
25 dkg cukru,
6 jajek
40 dkg mąki
15 g proszku do pieczenia
2 łyżki kakao
40 dkg truskawek

I do masy:
2 szkl mleka
1 torebka budyniu śmietankowego (wg przepisu waniliowego)
2 łyżki cukru
ok. 15 dkg masła (wg przepisu 25 dkg)
2 łyżki żurawinówki (wg przepisu kirszu)
2 łyżki kakao lub gotowej polewy czekoladowej

Miękkie masło utarłam z cukrem i dodawałam jajka wciąż miksując. Wsypałam mąkę z proszkiem do pieczenia i wymieszałam delikatnie trzepaczką. Ciasto podzieliłam na dwie części. Najpierw umieściłam jasną na blasze wyłożonej pergaminem. Do drugiej połowy dodałam kakao i wyłożyłam na ciasto jasne. Ułożyłam równomiernie truskawki pokrojone w plasterki. Piekłam ok. 40 minut w piekarniku w temp. 180 st. C.

Masę przygotowałam z przyrządzonego budyniu (wraz z cukrem). Po ostygnięciu dodałam do utartego masła (nie dodałam całego budyniu, bo masła miałam również mniej) i dodałam żurawinówkę. Ciasto po ostygnięciu wysmarowałam równomiernie cienką warstwą budyniową. Na koniec zaś posypałam kakao.

Niniejszym sezon truskawkowy uważam za otwarty!

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Pierwsza połowa już za mną!


Pierwsze 44 dni już za mną!
Nalewka została przelana. Po kolejnych kilkudziesięciu dniach będę musiała ją jeszcze przefiltrować. Potem zaś zobaczymy, czy dam radę ją jeszcze harmonizować... Dodam tylko, że niewielka część została już skosztowana...
Przy okazji wpadłam na fantastyczne miejsce w sieci, ale też na żywo - niniejszym polecam Wino Hobby.

A więc czy dalsza harmonizacja? Czy też wędruje ku uciesze...

czwartek, 31 maja 2012

Nie zawsze musi być mięso... czyli placek cebulowy



Wyraźnie szukałam jakiegoś przepisu z cebulą i wynalazłam w dodatku do Gazety Wyborczej o kuchni, z onegdaj...

Mianowicie, potrzebowałam:
Do ciasta:
20 dag mąki (w przepisie pszennej razowej, ja użyłam tortową)
½ łyżeczki soli
1 łyżeczka proszku do pieczenia
10 dag masła
2 łyżeczki cukru trzcinowego
4 do 5 łyżeczek wody
1 łyżka oleju (ja użyłam oliwy)

Do nadzienia:
75 dag cebuli (dwie duże cebule)
3 łyżki oliwy
1 łyżeczka kminku (w całości)
100 ml kwaśnej śmietany
7 dag sera żółtego (tartego chedara lub goudy)
¼ łyżeczki mielonej papryki
sól
opcjonalnie kapary

Mąkę z solą i proszkiem wymieszałam, po czym dodałam masło. Cukier zaś rozpuszczony w wodzie i zmieszany z olejem dodałam również do mąki. Po zagnieceniu ciasta umieściłam je na 30 minut w lodówce. Następnie rozwałkowałam i wyłożyłam do formy wysmarowanej masłem (ok. 22 cm. Średnicy) i piekłam w piekarniku nagrzanym do temp. 200 st. C. ok. 12 minut.

Farsz przygotowałam zaczynając od cebuli, którą pokroiłam w pióra i zeszkliłam na rozgrzanej patelni wraz z kminkiem. Całość posoliłam. Śmietanę wymieszałam z serem i dodałam paprykę. Na placku wyjętym z piekarnika, po tych 12 minutach, ułożyłam cebulę i wylałam masę serową. Wierzch placka udekorowałam kaparami w soli, pozostałością po jednej z dostaw u ChiliBite... Całość piekłam przez ok. 35 minut.

I wiem już dlaczego nie zawsze musi być mięso...




piątek, 25 maja 2012

Tarte au citron, czyli... cytrynowy zawrót głowy




Sarah Woodward poleciła mi tartę cytrynową. Uwaga: nie za słodka lecz lekka, acz mocno cytrynowa.

Na ciasto:
250 g mąki
szczypta soli
60 g cukru
125 g schłodzonego masła
1 duże jajko
lodowata woda

A na farsz:
5 jajek (osobno żółtka)
90 g cukru
sok i skórka z 3 sporych cytryn
1 płaska łyżeczka mąki kukurydzianej
szczypta soli
mało do wysmarowania blachy
cukier puder do posypania blachy ewentualnie....

Do uzyskania ciasta: mąka, cukier i sól plus pokrojone masło... do tego dodajemy żółtko i zimną wodę (2-4 łyżki). W ten sposób ciasto się zawiąże, oczywiście wyrabiamy. Robimy to jak najkrócej po czym schładzamy.

W międzyczasie przyrządzamy farsz. Żółtka ubijamy z 2/3 ilości cukru, ubijamy aż będą jasne. Dodajemy sok i skórkę startą z cytryny (oczywiscie parzymy cytryne we wrzatku i dokładnie czyścimy) oraz na końcu mąkę kukurydzianą. Uważamy, abyśmy nie dorobili się grudek, kiedy będziemy masę podgrzewać w garnku na ogniu przez 5 minut, aż zgęstnieje. Zestawiamy do ostygnięcia, ale mieszamy co jakiś czas aby się kożuch nie ujawnił...

Piekarnik rozgrzany do temp. 180 st. C. A do niego wkładamy cienko rozwałkowane ciasto w okrągłej blasze do tarty, którą obficie smarujemy masłem (wcześniej nakłuwamy widelcem ciasto i przechowujemy w lodówce przez 10 do 15 minut). Pieczemy ciasto zaś przez 10 min.

Co do farszu, to: białka jajek ubijamy na sztywno z pozostałym cukrem oraz szczyptą soli, następnie przekładamy drewnianą łyżką do kremu cytrynowego. Delikatnie mieszamy i wykładamy na ciasto. Pieczemy przez 20 do 25 minut, aż wierzch objawi się zbrązowiały...masa cytrynowa zaś wyrośnie. Ponoć często podajemy na ciepło z cukrem pudrem.

Choć gdy ostygnie... Cytryny, ach cytryny...

środa, 23 maja 2012

W oczekiwaniu na 44




Sycylijską dostawą chcę również zaspokoić swoją ciekawość związaną z 44... z nalewką "44"!

Inspiruję się przepisem Danuty Bartosz-Czuby z "Nalewek i likierów", które otrzymałam w prezencie...

I tak zamiast jednej dużej pomarańczy użyłam 0.5 kg
Poza tym zaś wg przepisu:
44 goździki
44 płaskie łyżeczki cukru (220 g)
44 ziarna kawy
1 l wódki 45% ze spirytusu (Lubelski)

Pomarańcze nabiłam goździkami, zgodnie ze wskazaniem. Do słoja wsypałam cukier i wrzuciłam kawę, następnie pomarańcze i wlałam przyrządzony alkohol (zgodnie ze rozpiską proporcji zamieszczoną we wstępie książki). Właśnie trwa okres 44 dni w "odstawce". Po tym czasie należy wycisnąć pomarańcze... sok zaś dodać do nalewu. Nalew przecedzić i odstawić na kolejny okres 44-dniowej kwarantanny.

Oczekuje się, że... nalewka będzie miała kolor piękny i złocisty. Będzie słodka, o małej nutce goryczki. Obiecuje się, że wyczuwalny będzie smak kawy i goździków. Czas zaś przysłużyć ma się pełnej harmonii...

Obietnica w oczekiwaniu...


wtorek, 22 maja 2012

Pomarańczowy nastrój





Ot i koniec dostawy sycylijskich pomarańczy!
Do zamówienia u Chilibite (ale dopiero jesienią...)

To była przedostatnia dostawa. Kilkanaście pomarańczy, a właściwie skórek z pomarańczy wykorzystałam... Było około 20. Nieduże, niegrube, ale zawsze to coś! Tym bardziej cieszyło, że z dostawy bezpośredniej, co za tym idzie nie woskowanej...
Pomarańcze obrałam z wewnętrznej, białej szaty, a następnie pokroiłam. Można w paski (gdy zamierzamy moczyć w czekoladzie), a można w kwadraty. I takie najlepsze do ciast.

A więc całość wraz z wodą i cukrem (przepisy podają, że różnie). I ja też dodałam dowolnie... Zalałam wodą (nakryła skórki dwa razy) i dodałam cukru sporą ilość. Jedną, dwie szklanki...
Następnie gotowałam ok. 40 min. Do momentu aż skórki przybrały prawie przezroczystą barwę. Wyjęłam je na papier i obsuszałam do następnego dnia. A całkiem suche umieściłam w słoiku.

Jakoże zapas to i do dzisiaj cieszą one mnie i moje desery...

piątek, 18 maja 2012

Diaffinki


Diaffinki...
A czemuż to tak?! Diaffinki są to muffinki z cukrem Diamant, i stąd to...
A i przepis z opakowania cukru trzcinowego nierafinowanego Diamant, choć zmodyfikowany.

Zapotrzebowanie na 12 sztuk (blacha ikea):
125 g cukru trzcinowego drobnego
400 g mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 opakowanie cukru waniliowego
250 ml mleka
50 ml oleju
1 jajko
i modyfikacja: zamiast bananów garść rabarbaru pokrojonego w małą kosteczkę oraz pół czekolady mlecznej z orzechami i wiśniami (produkcji czeskiej)

W misce należy wymieszać wszystkie produkty mokre (mleko, olej i jajko), natomiast mąkę wymieszać z proszkiem do pieczenia, cukrem waniliowym i trzcinowym, a następnie wsypać całość do płynnej masy. Dodać mocno pokrószoną czekoladę i rabarbar. Wymieszać i przełożyć do foremek lub formy muffinkowej (podobnie jak u mnie). Można wyłożyć papierem każdą z foremek lub otworków formy (na okrągło paskiem papieru lub kwadratem). Piec w piekarniku nagrzanym do 200 st. C. przez ok. 35 minut (temperatura pieczenia ok. 170 st. C).

I można zajadać ze smakiem!

poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Suszone pomidory&polędwiczka


Nastał czas polędwiczki wieprzowej.

I suszonych, wyśmienitych pomidorów z Sycylii.
Polędwiczkę zamarynowałam w oliwie, oleju rzepakowym i kremie balsamicznym, krusząc na wierzch ziarenka pieprzu i nie używając soli! Pozostawiłam pod przykryciem na trzy godziny. Następnie polędwiczkę przecięłam wzdłuż, ale nie do samego końca. Włożyłam do niej kilka pomidorów suszonych, pokrojonych w paski (wg uznania).  Należy wszak pamiętać, że pomidory są dość słone... Dołożyłam również po kilka listków rukoli na całej długości. Całość ścisnęłam i związałam sznurkiem. Polałam sosem tj. pozostałą marynatą oraz posoliłam. Wstawiłam na 45 min. do piekarnika (ok.150-200 st. C.).

Soczystość wyśmienita! A ze szparagami...

piątek, 16 marca 2012

Naturalna konsekwencja



Naturalnie jest to konsekwencja posiadania w lodówce kapusty pekińskiej. I co za tym idzie pierwsze koty za płoty w stosowaniu ekonomii w gastronomii...
Gyros przygotowałam z polędwiczki wieprzowej.

Na dwa duże gyrosy:
ok. 35 dkg polędwiczki wieprzowej
ogórek zielony
4 pomidorki koktajlowe
oliwki czarne
jogurt grecki
ząbek czosnku
przyprawa gyros, pieprz, oliwa

Polędwiczki pokrojone cienko i przyprawione gyrosem oraz pieprzem i zamarynowane w oliwie z ząbkiem czosnku. Następnie zgrilowane wraz z plasterkami czosnku. Reszta przygotowana w międzyczasie. Pokrojona kapusta, ogórki, oliwki, pomidorki podpieczone. Bułki do gyrosa podpieczone w piekarniku przez krótką chwilę.

Wszystko tłumnie, ale zgrabnie próbowałam umieścić w super chrupiącej bułce.
Cóż, próbowałam...

A ostatecznie wyglądało jak moje wielkie, greckie żarcie...

czwartek, 15 marca 2012

Ideał sięgnął sałaty



Czyli o tym, jak zagospodarować liście...
Liście cykorii i pekińskiej kapusty.
Pekińska jest talerzem jadalnym z kostkami sera korycińskiego, tradycyjnego przysmaku z Korycina. Podano z oliwą, w moim przypadku ser z czubricą.

Zaś liście cykorii z innym serowym przysmakiem, oscypkiem...
Oscypek pokrojony w paski i udekorowany pomidorkiem koktajlowym.
Całość skropiona oliwą i posypana pieprzem, pieczona w piekarniku nagrzanym do 150 st. C. przez ok. 15 minut.

Priorytetowo cykoria, bo ciepły oscypek smakuje lepiej!
A jadalny talerz gdzieś pomiędzy...

Idealny sposób na powitanie wiosny!

środa, 14 marca 2012

Na chandrę


Ostatnio...a nawet często...
I wtedy, gdy miewam chandrę!
Lubię zjeść pieczone ziemniaki, które w piekarniku ok. 45 minut spędzają.

A tym razem ze szpinakiem oraz z czosnkiem.
Polewa z oleju z rzepaku, wytłoczonego na zimno...
Tak dobre, że palce lizać!

wtorek, 13 marca 2012

czwartek, 1 marca 2012

Z cyklu bez słów



czyli tak bardzo lubię pomidora pieczonego...

Tym razem wydrążyłam środek i upiekłam czerwoną otoczkę w piekarniku polewając ją oliwą. Piekłam w temp. 200 st. C. przez jakieś 10 minut. Po czym wbiłam jajko i przyprawami spowiłam i na 10 min do piekarnika wstawiłam...

Ach, jak ja lubię pieczone pomidory!

środa, 29 lutego 2012

Szpinak łososiowy we francuskim



Trywialnie i smacznie...
Przynajmniej mnie tak się wydaje... Ba, nawet jestem tego pewna!

Pożądane:
jedno opakowanie ciasta francuskiego
półkilogramowy filet z łososia
szpinak w liściach
3 ząbki czosnku
sól, pieprz, oliwa

Otóż...
ciasto francuskie delikatnie rozwałkowałam, ale naprawdę tylko musnęłam. Na nie wyłożyłam oprószonego solą i pieprzem łososia. Na niego zaś liście szpinaku zesmażone z czosnkiem pokrojonym na plasterki na patelni z oliwą... A tych liści zużyłam kilkanaście. Ciastem opatuliłam łososia (wcześniej odcinając od okrągłej formy żaroodpornej rogi kwadratowego ciasta) i zespoliłam dwa brzegi ciasta dosłownie na środku fileta, delikatnie zaszczypując. Utworzyło się takie szczypnięcie jak do pierogów. Całość pokropiłam oliwą delikatnie, ponakłuwałam widelcem w paru miejscach i umieściłam w nagrzanym do 200 st. C. piekarniku na minut 30.

Wyjąwszy przekroiłam na kawałków trzy i spałaszowałam raz, dwa...  

wtorek, 28 lutego 2012

Porc aux pruneaux, czyli o wyższości śliwek z pestką


Ponownie Sarah Woodward i jej kuchnia z Francji...
Czyli wieprzowina ze śliwkami.

Do dania z polędwiczek wieprzowych potrzebujemy:
ok. 200 g śliwek suszonych (najlepiej z pestkami i na wagę)
ok. ½ kg polędwiczek
ok. 300 ml wina (białe)
40 g masła
2 łyżki śmietany
1 łyżka dżemu z czerwonych porzeczek (opcjonalnie żurawina lub borówka)
mąka pszenna
sól morska, sól pieprz

W rieslingu spätlese zostawiłam śliwki na 24 godziny. Mając już gotowe śliwki przygotowałam polędwiczki, krojąc na kawałki o grubości 2 i ½ cm. Śliwki wraz z winem umieściłam w garnku i gotowałam na małym ogniu ok. 20 min. Wieprzowinę przyprawiłam i posypałam mąką, po czym umieściłam na rozgrzanym maśle, smażąc z każdej ze stron przez 2 minuty, aż do lekkiego zbrązowienia. Zmniejszając płomień smażyłam jeszcze 5 minut. Całość wieprzowiny można przełożyć na półmisek (podgrzany wcześniej w piekarniku do temp. 150 st. C), pozostawiając na patelni tłuszcz ze smażenia. Odłożyłam też odcedzone z wina śliwki na półmisek, który przykryć można folią i umieścić w nagrzanym wcześniej piekarniku.

Tworząc sos, na patelnię wlałam pozostałe wino i dodałam śmietanę oraz łyżkę żurawiny z jabłkiem. Wymieszałam sos, aż zgęstniał. Do tak przygotowanego sosu wkroczyła zawartość półmiska. Wszystkie składniki delikatnie wymieszałam i doprawiłam do smaku.

Przełożyłam na połmisek na powrót...
Śliwki, choć z pestką, rozpływały się w ustach... 

poniedziałek, 27 lutego 2012

Legumina



Maja Łozińska pisze w swojej książce "Smaki dwudziestolecia", że w międzywojennej Polsce na topie były obiady trzyczęściowe, to jest: zupa, danie główe i deser, leguminą zwany.
Od kiesielu, przez kompot, galaretkę, naleśniki na torcie hiszpańskim kończąc...
Przeszło mi to przez myśl, gdy pomyślałam o wykorzystaniu kaszy jaglanej, o której z kolei zaczytałam się w "Miastowi, slow food i aronia losu" u Anny Kamińskiej.
Otóż nazwałabym ten sposób na deser leguminą właśnie... kasza jaglana z powidłami śliwkowymi i śmietaną.

Kaszę jaglaną zrobiłam wg przepisu z opakowania:
1 część kaszy na 2ie części wody plus łyżeczka masła (gotowana 15 min.)
powidła śliwkowe (slow food ®by mama)
odrobina lub nie :) śmietany

Trzecie danie nieustannie...


piątek, 24 lutego 2012

Aż trudno uwierzyć, że tak dobre z cebulą!



Cebulaki znalazłam przez przypadek, szukając innej inspiracji... Może powinnam je nazwać po swojemu, jakieś przybulaki??
Otóż, na stronie o potrawach regionalnych, zaintrygowana posłużyłam się tym przepisem 

Właściwie zrobiłam je podobnie, czyli używając:
300 g mąki
½ szklanki mleka
25 g drożdży
6 łyżek masła
1 żółtko
ser starty
sól
papryka słodka
bułka tarta
i cebula oczywiście (najlepiej niech to będą dwie spore, nie będzie ryzyka, że zabraknie farszu...)

Drożdże rozpuściłam w mleku, a resztę składników wymieszałam razem. Stopiwszy wcześniej masło i odczekawszy aż ostygnie. Następnie wszystko zagniotłam i odstawiłam do wyrośnięcia ok. 30 min. Ciasto rozwałkowałam na cienki placek i pokroiłam na kwadraty, jak w oryginalnym przepisie 5-6 cm. Nałożyłam niewielką ilość cebuli (wcześniej pokrojonej i zeszklonej na patelni). Ps. ilość podana w oryginale - 200 g cebuli nie była wystarczająca! Na skutek czego borykałam się z problemem braku zeszklonej odpowiedniej ilości. Niemniej... Kwadraty składałam na trójkąty sklejając (nieudanie) boki. Skutkiem czego brzegi rozeszły się podczas pieczenia. Ale zupełnie nie jest to problem! Przygotowane trójkąty posmarowałam masłem roztopionym, posypałam startym serem i posypałam słodką papryką. Ułożyłam na blasze wyściełanej tłuszczem i bułką tartą. Wstawiłam do piekarnika (200 st. C) na 15 minut.
Efekt? Olśniewająco pyszny.

I na dodatek można je podgrzać ponownie, gdy już wystygną...
Czego nie omieszkam dnia następnego...

czwartek, 23 lutego 2012

Bez słów


Bez słów...
Czyli jajka poprostu pieczone.
Tymiankiem solą, pieprzem i masalą przyprawione...

środa, 22 lutego 2012

Wspomnień czar




Minęło już kilkadziesiąt lat od kiedy ostatni raz wykonałam oponki i pączusie serowe...
Ech, nieubłaganie czas leci! Postanowiłam uczcić ostatnimi podrygami wieczór ostatkowy w kuchni.

Wykorzystałam do serponek i serczusiów następujące:
700 g sera białego (ze spółdzielni mleczarskiej w Łapach)
3 do 4 szklanek mąki
½ szklanki cukru
2 łyżeczki wódki (lub jedna spirytusu)
2 łyżeczki proszku do pieczenia
3 żółtka
olej z pestek winogron
cukier puder

Ser, żółtka, cukier, proszek do pieczenia i wódkę zmieszałam przed dodaniem mąki. Na końcu dosypałam mąki. Niestety zautomatyzowany umysł nie zanotował, 3 czy 4 szklanki?! Niemniej, wyrabiając ciasto widać ile potrzebujemy. Najlepiej nie dodawać całości od razu... Bo co, jak się okaże, że za dużo?! Gdy już ciasto było gotowe, rozwałkowywałam po kawałku na niezbyt cienkie placki (ok. ½ centymetra). Kieliszkiem do białego wina wykonałam okręgi zewnętrzne oponek, a wąskim kieliszkiem do wódki wewnętrzne. Zarazem pączusie...

Serponki i serczusie usmażyłam...
Ostatki, można powiedzieć, urządziłam...


wtorek, 21 lutego 2012

Lekka jak sok, czyli z cytryną już od rana



Cytrynówka dzięki uprzejmości A. Dziękuję jej i wszystkim innym, którzy przyczynili się...

Na ½ litra spirytusu użyłam:
6 cytryn
4 szklanki wody
1 i ½ szklanki cukru

Cytryny obrałam ze skórki, wpierw je sparzając wrzątkiem. Całe i obrane cytryny, wraz ze skórkami, zalałam spirytusem i odstawiłam na 24 godziny. Po tym czasie z cytryn wycisnęłam sok do ostatniej kropli. Potem dolałam sok do garnka, w którym miałam już wlaną wodę z cukrem. Wszystko to doprowadziłam do zagotowania. Gdy już wyłączyłam wlałam doń spirytus, a skórki wyrzuciłam. Całość przesączyłam przez gazę do wielkiego słoja, tak aby pozbyć się wszystkich fafrocli...

Gdy ostygło i było zimne... Żałuję, że jest rano, a ja muszę iść do pracy...
W trzeźwości ducha...

poniedziałek, 20 lutego 2012

Słodka pianka...




Z całą pewnością można powiedzieć, że zrobiona dzięki tłustemu czwartkowi...
Otóż miały być pączki i były! Z tajnego przepisu gdzieś na gotujebolubi :)... rzeczywiście pyszne, ale gdzieś popełniłam błąd w procedurze, bo wyszły mi dziwnie płaskie, nic to! ?spróbuję być może raz jeszcze... kiedyś...

A tymczasem...
Usiadłam nad dużą ilością białek jajowych, które musiałabym wyrzucić gdybym nie wpadła na pomysł też już przecież znany. Australijska Biała Pavlova dzięki
uprzejmości Mojewypieki i wszystkim innym, którzy pisali o tym przepisie... 

czyli deser z 20 białek "popącznych" (porcja na dwa duże kręgi i torcik z trzech małych wielkości talerzyka deserowego, uff), ilość polecana na dużą biesiadę rodzinną bądź klasyczną domówkę...

do 2 dużych kręgów:
po 6 białek, 300 g cukru miałkiego, 1 łyżeczka mąki kukurydzianej i 1 łyżeczka octu jabłkowego
zaś do 3 małych kręgów pozostałe 8 białek.

Białka ubijamy, najpierw wrzuciłam mąkę z octem i niebawem całą resztę cukru i dobrze ubiłam. Tak jak zalecano na papierze wymalowałam okręgi i wyłożyłam dwie duże porcje sztywnego białka , ułożyłam w piekarniku na 10 min w 190 stopniach C., po czym do wskazanej temperatury zmniejszyłam, czyli 150 st. C i piekłam 90 minut. Przyznam, że ten efekt mnie oszołomił, bo to był mój pierwszy raz (sic!). Jeden regularny krąg zjedliśmy z bitą śmietaną i rozmrożonymi owocami leśnymi. A potem pozostał już tylko torcik z małych krążków, przełożony bitą śmietaną, leśnymi owocami i kolejną warstwą z mandarynkami z puszki..

Czwartkowe, słodkie odkrycie!

czwartek, 16 lutego 2012

Tofushi



Tofu firmy Polsoja, naturalne i tradycyjne i co najważniejsze soja niemodyfikowana genetycznie...bardzo dobrze opisany artykuł spożywczy!

A więc tofu pokrojone w kostki usmażone na patelni (ok. 5 minut) z wyciśniętym czosnkiem i sezamem w dwóch kolorach: czarnym i sezamowym :). Podane z paskami kapusty pekińskiej i skropione sosem ze świeżej chili, dwóch łyżek sosu rybnego, odrobiny sosu ciemnego sojowego i wyciśniętymi kroplami limony. Uwaga: jest ostro!

Zakąszać pałeczkami, małymi kęsami...
Lub urządzić w sposób następujący: wszystko mieszając i tak spożywając...

Pomyślałam, że możnaby to nazwać wietnamskim tofushi :)

środa, 15 lutego 2012

Zielony afrodyzjak




To są poprostu oliwki! Tyle że trochę umoczone...
W oliwie z tychże, oregano z krzaka i czosnku z ziemi, ot i tyle!
Dla mnie zaś ten aromat...
A smak...

wtorek, 14 lutego 2012

Z muszelkami, kolankami lub gwiazdkami


Odkąd ją poznałam często jest moim gościem. Spotkałam ją na stronach książki Pascala Brodnickiego. Jednak w tej chwili nie bardzo już pamiętam, co robię zgodnie, a co niezgodnie z przepisem...

Do niej potrzebuję:
seler naciowy (4 łodygi)
cebula (mała)
kostka rosołowa (obojętnie jakiego pochodzenia)
przecier pomidorowy (mogą być pomidory krojone zmieszane z przecierem, lub przecier ze świeżych pomidorów)
mały makaron (muszelki, kolanka, gwiazdki)
sól, pieprz, natka pietruszki, oliwa
opcjonalnie śmietana

W garnku podsmażam pokrojony w cienkie plasterki seler i cienko skrojoną cebulę, przez chwilę. Na oliwie oczywiście. Zmęczona odmierzaniem wlewam "na oko". Po czym dolewam wodę i wrzucam kostkę rosołu. Gotuję dłuższą chwilę, zmęczona odliczaniem czasu "na oko", czyli jakieś 15 min., następnie dodaję makaron (kilka garstek, uzależniam od ilości wody, więc ok 4-5 garstek, gdy wody jest 1.5 litra). Następnie wlewam przecier i gotuję aż makaron wyglądał będzie na miękki. Doprawiam i jak zwykle...

Smacznie zjadam posypując natką pietruszki...
A i zapomniałam dodać, że to zupa...

poniedziałek, 13 lutego 2012

Urzeczona


Moja miłość na zawsze...
Po prostu Margarita. Sos pomidorowy, pomidory i czosnek w plastrach... Mozarella, bazylia...
A ciasto tego samego wyrobu co zwykle...

Jestem poprostu śniadaniowo urzeczona!

środa, 8 lutego 2012

Mapa dźwięków Pho




Spełnienie wreszcie nadeszło. Przepiękny, kolorowy rosół, który Wietnamczycy jedzą nawet na śniadania. Użyłam do niego 2,5 litrowego garnka. Przyrządziłam wywar drobiowo-wołowy. Z tego kawałka wołowiny, którego potem wykorzystałam do zupy, najlepiej pręgi wołowej. Taka porcja, którą przygotowałam z powodzeniem dla czterech osób.

Oprócz zwykłego wywaru, do Pho potrzebowałam:
gwiazdkę anyżu
sos sojowy (1/3 szklanki)
sos rybny (3 łyżki)
kostkę rosołową z kaczki (do kupienia w Kuchniach Świata)
kiełki fasoli mung (puszka)
kolendrę (garść)
miętę (garść)
szczypiorek (dwie kępki z jedną dymką)
chili
limonkę
200 g makaronu sojowego (ryżowy też piszą, że odpowiedni)

Wywar wstawiłam na 30 minut, po czym dodałam gwiazdkę anyżu, sos sojowy oraz sos rybny (byłam w posiadaniu kostki z kaczki więc kostka ta też trafiła do wywaru). Kolor zaczął przypominać znaną mi mapę. Wyjęłam mięso wołowe i pokroiłam na cienkie plastry i wrzuciłam do bulionu. Bulion gotował się jeszcze ok. 20 minut. Dodatki do zupy pokroiwszy (mięta, kolendra, szczypiorek, dymka), wymieszałam z kiełkami.

Na talerze wlałam rosół wraz z wołowiną i rozdzieliłam do talerzy dodatki. Dodałam makaron oraz pokrojone w plastry chili. Pokropiwszy limonką ze smakiem zjadłam. Dodałam świeżo marynowany czosnek.
Pho było kolorowe, pyszne... Zupełnie takie jak się spodziewałam albo może lepsze nawet...

Też kiedyś spróbuję Pho na śniadanie...

wtorek, 7 lutego 2012

Główki, ząbki, plasterki...



Zaczęłam się zastanawiać, czy mogę wykorzystać słoik kupiony z zawartością w Kredensie na potrzeby swojego wyrobu, który niniejszym prezentuję?! HM, jednogłośnie i przez aklamację uznałam, że mogę. Ilość czosnku, której użyłam usprawiedliwia wybór tego, a nie innej wielkości słoiczka :). Przepis autorski, skompilowany z wielu już znanych marynat. Jest to trochę vabank, bo nie wiem zupełnie czego się spodziewać. Dzisiaj zrobiłam, ale kiedy marynata będzie dobra? czy na przykład jutro...
Jutro chciałabym zjeść ją jako dodatek do wietnamskiej zupy PHO.  Spróbuję jutro, być może też pojutrze.

Otóż te dwie główki czosnku pokroiłam na cienkie plasterki w poprzek ząbków i podobnie średniej wielkości  chili. Zagotowałam trochę wody wraz z około dwoma łyżkami octu i łyżką cukru (chyba za słodko!), potem ona zawrzała i zalałam czosnek tym wrzątkiem. I potem 5 minut pasteryzacji.

Spróbuję jutro, być może też pojutrze...