poniedziałek, 31 października 2011

Bardzo ciekawa sprawa!


Wyjątkowo mało kulinarne zdjęcie...
Lecz... wyjątkowo też dostałam pewną propozycję!
I tym samym chciałabym Was zachęcić, abyście pomogli rozkwitnąć takiej oto inicjatywie.
Otóż... forum o gotowaniu. Sprawcie, aby dzięki Wam było wyjątkowe!

Zachęcam! Zapraszam!
Do zobaczenia zatem!

piątek, 28 października 2011

Marchewkowe Pole


Z całą pewnością wszyscy już wiedzą, że ciasto marchewkowe to jest coś przepysznego!
Jeśli ktoś tego przysmaku nie spróbował, zapewniam, że nie jest w stanie zorientować się, że tam właśnie, w środku, obok mąki występuje marchewka. Taka pospolita - wydawać by się mogło - marchewka, a zawiera w sobie dużo witamin, m.in. z grupy B, wapń, żelazo, fosfor i potas, pektyny i olejek lotny...

Przepis otrzymałam od koleżanki z pracy, która uświadomiła mnie w tym to właśnie temacie:
że ciasto marchewkowe jest cudowne!

Po prostu musicie mieć:
2 szkl mąki
2 szkl. cukru
2 szkl. marchewki
1 szkl. oleju
4 jajka
2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżeczki sody
2 łyżeczki cynamonu

Te właśnie oto marchewkowe babeczki przygotowałam bez pomocy miksera. W oryginalnym przepisie jajka należy ubić z cukrem, a potem dokładać całą resztę. Ja cofnęłam się trochę do ery przedmechanicznej i ciasto robiłam używając najzwyklejszej łyżki. Także zapewniam da się! Co prawda przepis mówił o tym, że ciasto będzie bardziej puszyste, kiedy wprowadzimy do niego mechanicznie większą ilość pęcherzyków powietrza. Nie wiem... nie zauważyłam, babeczki są puszyste.
No dobrze, ale kontynuując...
Umieściłam w misie wszystkie składniki. I wymieszałam. Na samym końcu zaś dołożyłam marchewkę startą na średniej tarce. Ja dodałam 4 spore marchewki. Zgodnie z radą mojej koleżanki, która dodaje jej mnóstwo :)... Według jej doświadczenia im więcej, tym ciasto lepsze! Podobnie rzecz ma się z cynamonem. Można poprzestać na dwóch łyżeczkach, ale można sobie pofolgować. Wtedy ciasto będzie ciemniejsze, o całkiem innym wymiarze. Można przecież eksperymentować. Za pierwszym razem posłuchałam przepisu, ciasto było koloru beżowego. Tym razem, na dnie torebki pozostało może... dwie łyżeczki... Jeśli lubicie cynamon, to polecam jego większą ilość, według porady T. Ciasto wydobędzie z siebie kolor cynamonu, który można pomylić z kakao.

Tak przygotowane ciasto umieścić w dowolnej foremce. Ja tym razem wypróbowałam sposób na babeczki.
Czekolada wraz z kruszonym twixem wprost z kąpieli wodnej na wierzch.

I tak oto ciasto marchewkowe, czyli wszystko się może zdarzyć...

piątek, 21 października 2011

5. Festiwal Filmowy Pięć Smaków



Warszawa, Kraków, Poznań
Właśnie rozpoczął się 5. Festiwal Pięć Smaków. Temat pobocznie związany z kulinariami, chociażby w samym tytule festiwalu. Choć nie tylko. Znalazłam też dla siebie perełkę kulinarną, o kawiarni i dwóch siostrach.

Wiadomo, że człowiek wyposażony jest w 5 receptorów smakowych, tj. słodki, słony, kwaśny, gorzki i umami. Taki też był film, który postanowiłam obejrzeć w kinie Muranów, z okazji tegoż festiwalu o wdzięcznej nazwie. Taipei Exchanges to nowe kino Tajwanu, a film miał tym samym swoją polską premierę. Pełen pogody i uśmiechu film o dwóch siostrach, które postanawiają otworzyć kawiarnię, nietypową, bo pełną przedmiotów do wymiany. Co oczywiście staje się tematem przewodnim filmu. Obok tego zaś marzenia i aspiracje...Wyczuwałam wszystkie pięć smaków.

Kawiarnia jest całkiem realna. Znajduje się w specyficznym, przemysłowym miejscu Tajpej, a co ciekawe i czego właśnie dowiedziałam się przed filmem, do jego nakręcenia założono prawdziwą kawiarnię i zakupiono do niej wyposażenie. I najważniejszy fakt! Tak dobrze się przyjęła, że postanowiono ją pozostawić i do dzisiaj służy podróżnym i mieszkańcom. Na domiar tego jest dość popularna!

Cóż może uczynić dobra atmosfera!

wtorek, 18 października 2011

Wspomnienia z Zagrzebia









Piękne górne i dolne miasto.
Zagrzeb bardzo mi się spodobał.
Myślę, że pewnie jeszcze tam wrócę!

Tymczasem pozostają wspomnienia...

środa, 12 października 2011

Kawior, czyli co mi chodziło po głowie...


Po głowie chodziła mi cukinia. Pomyślałam, że spróbuję z kawiorem.
Przyrządziłam smażone, cukiniowe ciasteczka z kawiorem czarnym.

Do tego użyłam:
2 i pół niedużej cukini
1/4 cebuli cukrowej
2 jajka
mąkę
sól, pieprz, chili, tymianek
oliwę

Cukinię starłam na grubej tarce, odczekałam chwilę żeby wycisnąć sok, jeśli się pojawi. Dodałam 2 jajka, mąkę (taką jej ilość żeby można było uformować ciasteczka-bliny), sól, pieprz, chili i tymianek. Po uformowaniu placków, ciasteczek lub jak kto woli blinów cukiniowych, należy je dodatkowo posypać mąką, aby do palców i patelni się nie przyklejały. Ułożyłam na gorącą oliwę i smażyłam porcjami ok. 3 min. na każdej ze stron.

Kawiorem "of Sweden" o wdzięcznej nazwie Abba udekorowałam.
Jego słonawy smak urzekł cukinię!

Post bierze udział w akcji

wtorek, 11 października 2011

Burakowe grzanki w kremie dyniowym




Inspiracją była dynia, niemniej kusiła słodycz pieczonego buraka.
Przygotowałam zupę-krem z dyni w towarzystwie burakowych tostów na 3. festiwal filmów kulinarnych do kategorii BURAK.

do zupy:
ok. 2 kg dyni
2 buraki
2 ziemniaki
1 łyżka sklarowanego masła, oliwa
kostka rosołowa wołowo-drobiowa
ziele angielskie, liść laurowy, sól, pieprz, gałka muszkatołowa
kilka kropli pomarańczy

Dynię wraz z ziemniakami pokroiłam w grubą kostkę, następnie zesmażyłam na patelni z masłem oraz oliwą (ok. 10 min.) Następnie wrzuciłam do gotującego się bulionu z kostki (ok. 1,5 litra). Dodałam ziele angielskie, sól, pieprz, pół gałki muszkatołowej starłam. Gotowałam 15 min., po czym  robot kuchenny pomógł mi z miękkiej dyni zrobić krem. Uwaga, trzeba wyjąć kulki ziela angielskiego oraz liść laurowy.
Krem przelałam do rondelka jeszcze przez chwilę gotując, ponownie dodałam ziele angielskie (4-5 kulek) oraz 2 listki liścia laurowego i pokropiłam kroplami pomarańczy. Po 10 minutach...

A zapomniałabym!
Burak został zapakowany w folię i upieczony. Czas potrzebny ok. 40 min. Następnie pokroiłam w kratkę (to te moje grzanki).

Do kremu dodałam dwa rodzaje grzanek: burakowe i chlebowe. I jeszcze trochę gałki!

Słodki smak grzanek burakowych...
Chrupiące grzanki chlebowe...
I pyszna, puszysta dynia!

Post bierze udział w akcji

poniedziałek, 10 października 2011

Cebulowa jesień


Nie wiedziałam jeszcze do dzisiaj, że botaniczna nazwa cebuli, to - czosnek cebula!
Każdego dnia jakieś zaskoczenie.
A wiadomo, dla mnie najlepsze są zaskoczenia z kuchnią związane.
I w dodatku zawsze rozróżniałam biorąc pod uwagę kolor. A przecież każda z odmian ma swoją nazwę. i tak: możemy mieć ją kartoflankę czy wielopiętrową lub też: Rawską, Dako, Wolską, Sochaczewską, Kutnowską albo na przykład Red Baron, co po mojemy znaczy czerwona...

piątek, 7 października 2011

Zaczęła się jesień



Dla mnie właśnie dzisiaj zaczęła się jesień.
To pierwszy taki pochmurny dzień deszczowy w moim odczuciu.
Jeszcze nie tak dawno trzeba było rozkładać parasole przeciwsłoneczne.
A dzisiaj...
Dzisiaj czas już na ich złożenie.
Do następnego słonecznego dnia!

Życzę Wam żeby tej jesieni słońce odbijało się w spadających, kolorowych liściach.

czwartek, 6 października 2011

Jabłko Macintosh



Ta kawiarnia w Podgoricy bardzo mnie zachwyciła...
Dzisiaj piszę również z zachwytu, aczkolwiek powodowana jestem bardziej smutną wiadomością o przeniesieniu się Steve'a Jobsa w inny wymiar.
Po powrocie z Indii, jednym z jego ulubionych owoców były jabłka. Wdzięczna nazwa Macintosh przyjęła się na całym świecie. Śmiało można powiedzieć, że bardziej kojarzy się ona z komputerem, niż ze wspaniałym owocem. W Polsce owoc został skreślony z listy odmian, ze względu na wrażliwość na pewne szkodniki... Hm szkoda!
Steve był wizjonerem. Do tego zaś potrzebna jest intuicja. Mawiał, żeby podążać za swoimi marzeniami i szukać, jeśli jeszcze się nie znalazło tego co się kocha robić. To pewnie pozwala uruchomić niespożyte pokłady intuicji, którą też posługiwał się Steve. 

"Jeżeli jeszcze tego nie znalazłeś, szukaj dalej. Nie spoczywaj. Jak ze wszystkimi sprawami serca, będziesz wiedział, kiedy to odnajdziesz" – dodawał.

Jabłka są pyszne!
Jabłkowe komputery osobiste przepysznie użyteczne!

środa, 5 października 2011

Stworzeni po to, by...





By...
By żyć...
By podróżować...
By miło i z bryzą morską spędzać czas!
Takie jest moje przeznaczenie w życiu.
Wyśmienicie swoją rolę spełnia Zatoka Kotorska.
Zauroczeń wiele! Od leniwie spędzanych poranków na plaży, po wycieczki liczne po górskich drogach, po piwo z beczki toczone o właściwej temperaturze. A jeśli ktoś się uprze może też zaliczyć partyjkę w bocce, bule czy pentaque, bo różne nazwy kule przybierają, w zależności od tego gdzie w nie grają (gdzie grają).
By żyć stworzeni...

wtorek, 4 października 2011

Winne klimaty



Moje archiwum zdjęć robi się coraz bardziej obszerne.
Zawsze z podróży przywożę pewne zapasy zdjęć mniej lub bardziej kulinarnych.
Związanych z jedzeniem, piciem, tematem kulinarnym...
Korzystam z niego właśnie w takie dni, kiedy to nawet nastrój nie jest już wypoczynkowy.
Wtedy czuję, że cały czas ogrzewa mnie obietnica kolejnych podróży i przepływów natchnienia.
W biegu inne obowiązki sprawiają, że gubię gdzieś przepływ...
Wtedy właśnie korzystam z przepastnych archiwów.

I pokazuję co spotkałam na swojej drodze patrząc...