czwartek, 15 sierpnia 2013

Zapasowe babeczki





Miałam pewien zamiar na zjedzenie zapasów...
W zamrażalniku leżał i czekał na mnie niewielki, ach zawsze, zapas ciasta do tarty.
Nie zawachałam się go wykorzystać!
Babeczki zajęły mi tylko 20 minut. Pieczone, następnie przystrojone.

Szybciutko zrobiłam krem napoleonkowy z ¼ porcji (kremu tego tutaj).
Takich tycich babeczek wyszło mi dokładnie tuzin i okazało się, że porcja napoleonki była również wystarczająca.

A ponieważ ładnie tak się złożyło, że właśnie otworzyłam zeszłoroczny zapas jagodowy, nakrycie miałam również zapasowe...

Nic tylko schrupać babeczkę!



wtorek, 13 sierpnia 2013

Tęsknota moja jest wielka niczym paella







Do wyjazdu zostało jeszcze parę dni!
Moja tęsknota wzrasta, można powiedzieć, że wzrasta wprost proporcjonalnie do naczyń, których używam do przyrządzania dań... hiszpańskich...

I chociaż skończył mi się zapas przyprawy do paelli mariscos firmy Durcos...
I że nie miałam nawet szafranu...
Nie mówiąc nawet o zwykłym bulionie rybnym!

Poradziłam sobie w sposób bardzo prosty. Moja paella była niczym zupa Pho, każdy może mieć własną jej wersję, a może nawet powinien... Zalecam zatem!

Moja paella de mariscos zawierała:

pół opakowania ryżu do paelli
12 krewetek
kilkanaście małż
1 i ½ kostki bulionu z liściem laurowym (ok. 2 litrów bulionu – robię "na oko" więć wybaczcie, jeśli jestem w drobnym błędzie)
oliwa z oliwek
sól
1 i ½ łyżeczki curry
oraz nastrój-przystrój czyli pietruszkę, kwiat czosnku bulwiastego, plastry pomidorów oraz cytryna (można wykorzystać skrapiając paellę...)

Patelnię z oliwą z oliwek wstawiłam na gaz i wsypałam ryż. Chwilę podsmażałam, po czym dodałam pierwszą porcję bulionu, tak aby zakryła ryż. Dodałam soli oraz curry i gotowałam na wolnym ogniu. Gdy bulion został wchłonięty dodałam następną porcję i tak do jego wyczerpania prawie zupełnego (odrobinę zostawiłam, by polać patelnię przed jej wsadzeniem do piekarnika). Na koniec dodałam krewetki (używam gotowanych i obieram je zostawiając tylko końcówkę ogonka nieobraną) oraz małże. Całość (gdy ryż już był na wpół miękki) polaną odrobiną oliwy włożyłam (wraz z autorskim przystrojem pomidorowym:) do piekarnika na ok. 15 minut. Jeśli niechcący bulion zostanie wchłonięty, można odrobinę dodać wody, bo przecież nie chcemy, aby z pieca wyszedł ryż prażony :)

I tak właśnie doszliśmy do końca. Danie jest gotowe do spożycia...
Z naszego stołu zniknęło w kilka minut, choć było nas tylko dwoje...

W skrytości marzę, aby jakiś Katalończyk zaprosił mnie do swojej kuchni na paellę de mariscos...


piątek, 9 sierpnia 2013

W nastroju deszczowym bezowo mi...



Czasami jest tak, że deser bierze górę...
A czasem jest to gospodarność pani domu...

Teraz jedno i drugie!
Wzięła nade mną górę gospodarność i z jajek po katalońskim przysmaku postanowiłam wprawić się w bezowy nastrój.

Szkoda tak pięknego i deszczowego wieczoru... Bez deseru...
Użyłam (prawie tak jak tutaj):
8 białek, bo tyle zostało mi z kremu 
300 g cukru miałkiego
1 łyżeczka mąki ziemniaczanej 
 i 1 łyżeczka soku cytrynowego

Wiadomo, że białka ubiłam ze szczyptą soli dodając później powoli cukier, w końcu mąkę i sok.

Wyłożyłam na dwa kręgi narysowane na papierze do pieczenia, wyłożonym na blachę płaską do ciasteczek.

Do nagrzanego do 180 st. Celsjusza piekarnika włożyłam na 5 min. Potem zmniejszyłam temperaturę do 140 i piekłam 75 min. Zostawiłam na noc do wystygnięcia w tymże piekarniku.


I w ten deszczowy wieczór udekorowałam krążek bitą śmietaną (36%) oraz borówkami i kulkami arbuzowymi.


Biała beza w deszczu to niezwykłe orzeźwienie!

środa, 7 sierpnia 2013

Crema catalana... czyli zaczęłam odliczać dni do wyjazdu...





Krem kataloński to najprostszy i najlepszy deser, jaki jadłam w Hiszpanii.
Być może Wy macie jakieś inne... ale ten z pewnością jest moim ulubionym...
I wątpię, że dałabym się przekonać.
Najlepiej zaś smakuje po obiedzie, po takim hiszpańskim obiedzie...
Czyli, że paella con mariscos...
Potem już tylko crema catalana!

Como hacer crema catalana?
Ja skorzystałam z przepisu na www.ricetasdiarias.com.

I potrzebowałam następujących składników (dla 4 osób):
0,5 litra mleka
8 żółtek (z jajek kurzych)
10 łyżek cukru
2 łyżki mąki kukurydzianej
wanilia z kawałka laski waniliowej
garść cukru brązowego (do przypalenia palnikiem warstwy wierzchniej)

Otóż:
litr mleka wstawiłam na wolny ogień
żółtka z cukrem ubiłam mikserem i dodałam mąkę kukurydzianą i na nowo ubiłam

Do gotującego się mleka (wraz z wanilią) wlewałam powoli masę żółtkową, nieprzerwanie mieszając. Proces gotowania masy na wolnym ogniu (ciągle i bez przerwy mieszając) trwał pięć minut. Następnie masę przelałam do glinianych miseczek, oryginalnie zaplanowanych na krem kataloński i z regionu katalońskiego przywiezionych. Ale mogą być dowolnie wybrane, inne... przecież nie jest to, bynajmniej, żadna przeszkoda...

Gdy już się ochłodziły wstawiłam do lodówki na szybkie chłodzenie.
I na koniec posypawszy cukrem, przypaliłam...

Najprostsza i najbardziej wyrafinowana dekoracja jaką znam!
A ja przełamując cukier dostałam się do środka Katalonii!

Choć wcale jeszcze nie wyjechałam...

czwartek, 1 sierpnia 2013

Tartomania w kolorze purpury






Tym razem trochę na słono, choć ciasto bazowe niemal identyczne, czyli:

250 g mąki (najlepiej tortowej)
150 g schłodzonego masła
1 jajko
1 łyżka soli

Składniki mieszamy, mąkę ze schłodzonym masłem (ja najbardziej lubię je zetrzeć na grubych ziarnach tarki) ugniatamy i schładzamy w lodówce – najlepiej ok. godziny. Potem rozwałkowujemy i pieczemy w piekarniku przez ok. 20 min.

Do farszu wybrałam tym razem:
pęczek młodych buraczków, czyli botwiny
6 łodyżek brokuła gałązkowego
pół cebuli
oraz oczywiście:
250 ml śmietany 18%
4 jajka
sól, pieprz
suszone oregano
parę listków bazylii

Warzywa podsmażyłam na patelni: pokrojoną w wiórki cebulę, pokrojone małe buraczki w plastry oraz pokrojone na paski brokuły gałązkowe. Przyprawiłam ziołami, solą i pieprzem. Tak na pół miękko smażyłam... Wyłożyłam je na ciasto tarty. Następnie zalałam masą śmietanowo-jajczaną (wcześniej rozmieszaną). Posoliłam i popieprzyłam, posypałam oregano i wstawiłam do piekarnika na ok. 30 minut. Na termoobieg i opiekanie od góry, do temperatury 180 st. C.

No i działo się!
Na ciepło, na zimno...

Wersja do wyboru, do koloru!