piątek, 30 grudnia 2011

Amaretto i gruszki



W odnalezionym segregatorze Kulinarny Atlas Świata oczom mym ukazały się gruszki rumowe. Obecność gruszek w domu zanotowałam, natomiast również brak rumu. Nie zmartwiło mnie to zupełnie, bo likier amaretto dobrze zastąpił rum.

Dla dwóch osób przygotowałam deser z 3ech niedużych gruszek. Potrzebowałam również:
1/4 szklanki amaretto + 1/2 łyżki amaretto,
1/4 szklanki rodzynek,
1/4 szklanki wody,
1 łyżka cukru,
odrobina masła .

Gruszki obrałam, wykroiłam gniazda nasienne i pokroiłam na ósemki.
Wszystkie składniki, tj. likier w szklance, wodę w szklance, rodzynki, cukier i masło umieściłam w garnku. Wraz z gruszkami. Całość zagotowałam, co chwilę mieszając. Gotowłam ok. 7 min., następnie wyjęłam delikatnie gruszki, gdy już nabrały trochę miękkości. Sos gotowałam dalej do odparowania, bo powinien nabrać konsystencji syropu. Na koniec zdjęłam z ognia i połączyłam z 1/2 łyżeczki amaretto, które tylko na to czekało... Tak przygotowanym sosem polałam moje gruszki.

A one tylko czekały na moje wiórki czekoladowe odzyskane...
I już potem pozwoliły się skosztować...

czwartek, 29 grudnia 2011

Na pokuszenie... czyli czas na upominki


Skutecznie dałam się skusić, znowu...
Tym razem zrobiłam świąteczne upominki, nie tylko z orzechów. Teraz skusiły mnie rodzynki.
Na ich 100 g przeznaczyłam jedną czekoladę Jedyną Wedla. Wyszło pysznie...
Upominkowe torebki wyruszyły do swoich nowych właścicieli.

Wprowadziłam też innowację. Otóż... w ramach wykorzystywania wszystkich produktów do końca, pozostałości czekolady z papieru, na którym stacjonowały rodzynki, usunęłam delikatnie nożem tzw. ruchem zeskrobującym. I właśnie takie, czekoladowe wiórki towarzyszyły gruszkom w amaretto.

Ale to jest historia, która niebawem...

środa, 14 grudnia 2011

Schab na zielono



Schab na zielono. Namoczony w wodzie z odrobiną soli oraz zielonym pieprzem i liściem laurowym. Tak namoczony schab pozostawiamy na całą dobę w zimnym miejscu, najlepiej w lodówce.

Poza solą, kulkami pieprzu zielonego oraz liściem laurowym i naturalnie schabem, potrzebujemy:
gruszki (taką ilość, dla ilu osób schab przygotujemy)
pistacje
oliwa
masło
cukier brązowy
majeranek
czosnek
pietruszka (natka)
wykałaczki

Po zamarynowaniu go w naczyniu z wodą, schab wyjmujemy oraz osuszamy ręcznikiem papierowym. Ja swój schab po wyjęciu natarłam resztkami tłuszczu gęsiego, który mi jeszcze z gęsi pozostał. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy ma taki cymes w lodówce, więc można polać oliwą. Następnie gęsto obsypujemy majerankiem i posypujemy solą (najlepsza oczywiście morska niejodowana!). Całość okrywamy namoczonymi liśćmi laurowymi oraz pokrojonym czosnkiem w mundurkach. Tak przygotowany schab pieczemy w temp. 160. Mój kawałek (niecały kilogram) piekłam ok. 1,5 godziny. Starajmy się nie zaglądać do piekarnika, w którym wytwarza się atmosfera wpływająca na kruchość schabu (myślę, że to jest tak jak z gęsią, gdy ją pieczemy tylko na blasze bez przykrycia).

Pod koniec pieczenia schabu, przygotowujemy gruszkę lub gruszki. Kroimy na cienkie plasterki poczynając od zaokrąglonego końca, pozostawiając grubszą końcówkę od ogonka niepokrojoną. Plasterki smażymy na patelni z masłem oraz brązowym cukrem.

Kiedy schab jest gotowy, kroimy cienko, nadziewamy wiązkami pietruszki i zawijamy, utrwalając dwoma lub trzema wykałaczkami. Podajemy z plasterkową gruszką. Dekorujemy pistacjami (z dodatkiem pieprzu zielonego) utartymi w moździerzu w sosie oliwnym.

Mam nadzieję, że wszyscy lubicie życie na słodko...

czwartek, 8 grudnia 2011

Slow motion



Odkryłam coś pięknego!
Włoskie orzechy w polewie czekoladowej.
Nie własnej, bo... Wedel, Wawel, Lindt..
Wybornie proste, wybornie wytrawne, choć w gorzkiej czekoladzie.
Czekolada: Jedyna, Dark 90% i Lindt dark chili.
One ciemne i kakaowe, rozpuszczone...
Orzechy w ciepłej kąpieli zatopione...
Na papierze wysuszone...

Nie mniej... lecz bardziej... Dla mnie!
Może też dla Was...

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Smak Galicji na talerzu





Był to najlepszy kurczak, przynajmniej w ostatniej dekadzie.
Kurczak z rolnictwa ekologicznego Krok - smak galicji. Kurczak wychowywany ekologicznie smakuje inaczej niż kurczaki, do których byłam przyzwyczajona przez sklepy i różne inne supermarkety.
Jednym słowem, chcę powiedzieć, że najdroższy (sic!) kurczak świata z gospodarstwa ekologicznego p. Marka Kroka w Białej Niżnej, którego nabyliśmy na biobazarze warszawskim, daleko przekroczył moje oczekiwania.

Kurczka przyrządziłam w nadzianiu.
Co oznacza, że potrzebowałam oprócz kurczaka:
dwie bułki
mięso mielone na tatar (1/3 opakowania z firmy morliny) można też użyć dowolnie przez siebie ulubionego bądź też zmielonego mięsa innego rodzaju
pęczek natki pietruszki
odrobina masła
sól, pieprz, majeranek

Namoczone bułki, po wyciśnięciu wymieszałam z mięsem, masłem i pokrojoną natką, przyprawiłam solą, pieprzem i włożyłam do wcześniej natartej solą tuszki kurczaka. Następnie, poprzez zaszycie spowodowałam, ażeby nadzienie nie wydostało się na zewnątrz.

Kurczaka posypałam solą, pieprzem oraz natarłam majerankiem. Pokruszyłam masłem oraz polałam oliwą. Piekłam w piekarniku (opiekanie góra-dół) ok. 2 godzin (na 2 kg wagi) w temp. 160 stopni C.

Po upieczeniu, pokroiłam na plastry, poczynając od odkrojenia udek oraz skrzydełek. Plastry kroiłam w kierunku do grzbietu, samego grzbietu już nie naruszając. Czyli można powiedzieć, że plastry kończyły się nadzieniem, a zaczynały pełną piersią.

I cóż?
Już zapomniałam, że kurczak może tak smakować....

piątek, 2 grudnia 2011

Ulubiony kawałek




Ulubiony kawałek, czyli 1/3 płata ciasta francuskiego. 
Tak, wiem nudne!
Ale co tam, ulubione! 
I w ten kawałek trochę rozwałkowany zawinęłam upieczoną paprykę (obraną ze skórki) oraz ser niebieski lazur. Roladę pokroiłam w plastry, ok. 2 - 3 cm i upiekłam. 

Potem, razem z lampką wina...już tylko się rozkoszowałam...  


wtorek, 29 listopada 2011

RistoranteTesoro...Bookarnia...Memoires...



Trochę wspomnień z Sopotu. Specjalnie dla K., która rozchorowała się i w ten czas nie zdołała odwiedzić morza...
Otóż Ristorante Tesoro.





W przewodniku podręcznym, miejskim, o wybrzeżu, przeczytałam, że prowadzona przez rodowitego Italiano... cóż..
Chyba o innym pojęciu włoskiej kuchni myślimy i widać dlatego się nie zrozumieliśmy, innym językiem poprostu. Na wstępie karta przeładowana. Ja taką typowo włoską wyobrażam sobie, że tam jest mało w menu i podają zwyczajne jedzenie. Na stół zamówiliśmy pizzę Tesoro (po co tam zimne koktajlowe pomidorki? nie wiem), rukola super, ser parmezan też skądinąd zimny, w dość dużej ilości, a ciasto trochę przytwarde. No jednym słowem jadłam lepsze, jak na specjalność i w dodatku u rodowitych... Ech! Gnocchi też nie były powalające :) Jedyne co mi się spodobało to wypiek własny - chleb z pomidorem między innymi - krojony na moich własnych oczach, ot niespotykane! Oliwa z oliwek na stołach...
Ot zdaje się, że to całkiem dużo, dodając do tego jeszcze muzykę prosto z RadiaItalia w tivu i obwieszone fotosami z włoskich filmów ściany.

Całkiem inaczej niż gdzie indziej!

A na koniec znajomo w Bookarni, to już na pewno specjalnie dla K.!
Torcik czekoladowy z malinami...

środa, 16 listopada 2011

Ulubione kadry...Choć nie do końca!


Bardzo lubię takie  kadry, a co dopiero tak piękną jesienią jaką mamy tego roku.

Uwielbiam takie kadry!
Gdy ktoś z ochotą wypił z kubka, a potem go nam zostawił w doskonałej inscenizacji...
No własnie, zostawił... Tego akurat nie lubię!
Gdy zostawiamy tam gdzie nie ich miejsce, gdy nie jest to inscenizacja, a zwykłe bałaganiarstwo... Mimo tego, że ja mam kadr ulubiony, w imię tego nie polubię takiego sposobu na życie, ani na ulicy ani w kuchni, gdzie fajnie jak naczynia są czyste, a śmieci tam gdzie ich miejsce... w śmietniku.

Wobec zaistniałej sytuacji i mimo tego, że znajdować lubię takie kadry, protestuję!
Bo jest wolność słowa!
i nawet na moim kulinarnym blogu mogę wypromować zgoła nie kulinarną, acz potrzebną światu, inicjatywę...

To jest nasz wspólny interes, a mnóstwo śmieci dookoła to opakowania po żywności...
Także, może z kuchnią jednak powiązane...

Dbajmy o to co nasze, albo po prostu dbajmy o świat...
Dbajmy o czysty kraj, choć nazwa portalu przewrotna...

środa, 9 listopada 2011

Brokułowa inspiracja



Owładnęła mną chęć zjedzenia brokuła, który podobnie do ciasta francuskiego stacjonował w mojej lodówce. Mogę śmiało powiedzieć, że inspiracją była dla mnie lekcja francuskiego, którą tym razem przegadałyśmy o kuchni. I potem to już szybko poszło.

Jeśli Wasze ciasto jest rozmrożone, połowa pracy już zrobiona.

Poważniej mówiąc, potrzebowałam:
jeden nieduży brokuł
ciasto francuskie
oliwa
sól
pieprz

Płat ciasta pokroiłam na 6 kawałków kwadratowych (jeden prostokąt pozostał mi na roladę paprykową), dość dużych, rozwałkowałam na cieńsze ciasto, tak aby można było zmieścić tam kwiat brokuła. W cienkie ciasto francuskie włożyłam ugotowany wcześniej brokuł i zawinęłam jak w sakiewkę, mocniej przyciskając przy korzonku brokuła (czyli na górze sakiewki), tak aby ciasto się przykleiło. Na koniec posypałam pieprzem i pokropiłam oliwą. Dosłownie kroplami. Wstawiłam do nagrzanego piekarnika. Piec ok 20-30 min.  w zależności od wrażeń wzrokowych. Czy chcemy mocniej przyrumienić, czy mniej...

Brokułowa inspiracja sakiewkowa spełniła moje oczekiwania w porze kolacji!

wtorek, 8 listopada 2011

Gęsiego po gęsinę


Bardzo miło jest się dowiedzieć, że mamy tradycje kulinarne...
Gęsiego po gęsinę to Kulinarna Akcja Bezpośrednia organizowana przez Slow Food w minioną sobotę.
Na spotkaniu w Piątej Ćwiartce u Kręglickich w Arkadach Kubickiego spotkaliśmy się, aby posłuchać o tym  , czym gęś może nas zachwycić, a szczególnie gęś biała kołudzka. Gośćmi spotkania była pani dyrektor z Instytutu Zootechniki w Kołudzie Wielkiej oraz szef kuchni p. Moroz z restauracji Bulaj w Sopocie.
O tym, że gęś z Kołudy jest zwana owsianą, że jest zdrową żywnością, ze względu na wybiegowy sposób chowu, naturalne pasze, zielonkę, pastwiska, że jest bogata w fosfor, żelazo, potas, magnez oraz witaminę B6, a i cholesterolu ma w sobie znacznie mniej niż wołowina i wieprzowina.
Że tłuszcz gęsi to bogactwo wielonienasyconych kwasów tłuszczowych korzystnie wpływających na nasz organizm,  że Gęś Biała Kołudzka posiada swój znak graficzny, a Instytut Zootechniki - PIB od 2005 r. uzyskał wyłączność i prawa ochronne... i wiele innych ciekawostek!

Niestety, gęsi te częściej można spotkać na stołach sąsiadów zza Odry, ponad 90% produkcji :( .
Niemniej trzeba się starać zmieniać istniejący stan rzeczy i zwrócić oczy smakosza w jej kierunku.

Zatem gęsina na św. Marcina!

poniedziałek, 31 października 2011

Bardzo ciekawa sprawa!


Wyjątkowo mało kulinarne zdjęcie...
Lecz... wyjątkowo też dostałam pewną propozycję!
I tym samym chciałabym Was zachęcić, abyście pomogli rozkwitnąć takiej oto inicjatywie.
Otóż... forum o gotowaniu. Sprawcie, aby dzięki Wam było wyjątkowe!

Zachęcam! Zapraszam!
Do zobaczenia zatem!

piątek, 28 października 2011

Marchewkowe Pole


Z całą pewnością wszyscy już wiedzą, że ciasto marchewkowe to jest coś przepysznego!
Jeśli ktoś tego przysmaku nie spróbował, zapewniam, że nie jest w stanie zorientować się, że tam właśnie, w środku, obok mąki występuje marchewka. Taka pospolita - wydawać by się mogło - marchewka, a zawiera w sobie dużo witamin, m.in. z grupy B, wapń, żelazo, fosfor i potas, pektyny i olejek lotny...

Przepis otrzymałam od koleżanki z pracy, która uświadomiła mnie w tym to właśnie temacie:
że ciasto marchewkowe jest cudowne!

Po prostu musicie mieć:
2 szkl mąki
2 szkl. cukru
2 szkl. marchewki
1 szkl. oleju
4 jajka
2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżeczki sody
2 łyżeczki cynamonu

Te właśnie oto marchewkowe babeczki przygotowałam bez pomocy miksera. W oryginalnym przepisie jajka należy ubić z cukrem, a potem dokładać całą resztę. Ja cofnęłam się trochę do ery przedmechanicznej i ciasto robiłam używając najzwyklejszej łyżki. Także zapewniam da się! Co prawda przepis mówił o tym, że ciasto będzie bardziej puszyste, kiedy wprowadzimy do niego mechanicznie większą ilość pęcherzyków powietrza. Nie wiem... nie zauważyłam, babeczki są puszyste.
No dobrze, ale kontynuując...
Umieściłam w misie wszystkie składniki. I wymieszałam. Na samym końcu zaś dołożyłam marchewkę startą na średniej tarce. Ja dodałam 4 spore marchewki. Zgodnie z radą mojej koleżanki, która dodaje jej mnóstwo :)... Według jej doświadczenia im więcej, tym ciasto lepsze! Podobnie rzecz ma się z cynamonem. Można poprzestać na dwóch łyżeczkach, ale można sobie pofolgować. Wtedy ciasto będzie ciemniejsze, o całkiem innym wymiarze. Można przecież eksperymentować. Za pierwszym razem posłuchałam przepisu, ciasto było koloru beżowego. Tym razem, na dnie torebki pozostało może... dwie łyżeczki... Jeśli lubicie cynamon, to polecam jego większą ilość, według porady T. Ciasto wydobędzie z siebie kolor cynamonu, który można pomylić z kakao.

Tak przygotowane ciasto umieścić w dowolnej foremce. Ja tym razem wypróbowałam sposób na babeczki.
Czekolada wraz z kruszonym twixem wprost z kąpieli wodnej na wierzch.

I tak oto ciasto marchewkowe, czyli wszystko się może zdarzyć...

piątek, 21 października 2011

5. Festiwal Filmowy Pięć Smaków



Warszawa, Kraków, Poznań
Właśnie rozpoczął się 5. Festiwal Pięć Smaków. Temat pobocznie związany z kulinariami, chociażby w samym tytule festiwalu. Choć nie tylko. Znalazłam też dla siebie perełkę kulinarną, o kawiarni i dwóch siostrach.

Wiadomo, że człowiek wyposażony jest w 5 receptorów smakowych, tj. słodki, słony, kwaśny, gorzki i umami. Taki też był film, który postanowiłam obejrzeć w kinie Muranów, z okazji tegoż festiwalu o wdzięcznej nazwie. Taipei Exchanges to nowe kino Tajwanu, a film miał tym samym swoją polską premierę. Pełen pogody i uśmiechu film o dwóch siostrach, które postanawiają otworzyć kawiarnię, nietypową, bo pełną przedmiotów do wymiany. Co oczywiście staje się tematem przewodnim filmu. Obok tego zaś marzenia i aspiracje...Wyczuwałam wszystkie pięć smaków.

Kawiarnia jest całkiem realna. Znajduje się w specyficznym, przemysłowym miejscu Tajpej, a co ciekawe i czego właśnie dowiedziałam się przed filmem, do jego nakręcenia założono prawdziwą kawiarnię i zakupiono do niej wyposażenie. I najważniejszy fakt! Tak dobrze się przyjęła, że postanowiono ją pozostawić i do dzisiaj służy podróżnym i mieszkańcom. Na domiar tego jest dość popularna!

Cóż może uczynić dobra atmosfera!

wtorek, 18 października 2011

Wspomnienia z Zagrzebia









Piękne górne i dolne miasto.
Zagrzeb bardzo mi się spodobał.
Myślę, że pewnie jeszcze tam wrócę!

Tymczasem pozostają wspomnienia...

środa, 12 października 2011

Kawior, czyli co mi chodziło po głowie...


Po głowie chodziła mi cukinia. Pomyślałam, że spróbuję z kawiorem.
Przyrządziłam smażone, cukiniowe ciasteczka z kawiorem czarnym.

Do tego użyłam:
2 i pół niedużej cukini
1/4 cebuli cukrowej
2 jajka
mąkę
sól, pieprz, chili, tymianek
oliwę

Cukinię starłam na grubej tarce, odczekałam chwilę żeby wycisnąć sok, jeśli się pojawi. Dodałam 2 jajka, mąkę (taką jej ilość żeby można było uformować ciasteczka-bliny), sól, pieprz, chili i tymianek. Po uformowaniu placków, ciasteczek lub jak kto woli blinów cukiniowych, należy je dodatkowo posypać mąką, aby do palców i patelni się nie przyklejały. Ułożyłam na gorącą oliwę i smażyłam porcjami ok. 3 min. na każdej ze stron.

Kawiorem "of Sweden" o wdzięcznej nazwie Abba udekorowałam.
Jego słonawy smak urzekł cukinię!

Post bierze udział w akcji

wtorek, 11 października 2011

Burakowe grzanki w kremie dyniowym




Inspiracją była dynia, niemniej kusiła słodycz pieczonego buraka.
Przygotowałam zupę-krem z dyni w towarzystwie burakowych tostów na 3. festiwal filmów kulinarnych do kategorii BURAK.

do zupy:
ok. 2 kg dyni
2 buraki
2 ziemniaki
1 łyżka sklarowanego masła, oliwa
kostka rosołowa wołowo-drobiowa
ziele angielskie, liść laurowy, sól, pieprz, gałka muszkatołowa
kilka kropli pomarańczy

Dynię wraz z ziemniakami pokroiłam w grubą kostkę, następnie zesmażyłam na patelni z masłem oraz oliwą (ok. 10 min.) Następnie wrzuciłam do gotującego się bulionu z kostki (ok. 1,5 litra). Dodałam ziele angielskie, sól, pieprz, pół gałki muszkatołowej starłam. Gotowałam 15 min., po czym  robot kuchenny pomógł mi z miękkiej dyni zrobić krem. Uwaga, trzeba wyjąć kulki ziela angielskiego oraz liść laurowy.
Krem przelałam do rondelka jeszcze przez chwilę gotując, ponownie dodałam ziele angielskie (4-5 kulek) oraz 2 listki liścia laurowego i pokropiłam kroplami pomarańczy. Po 10 minutach...

A zapomniałabym!
Burak został zapakowany w folię i upieczony. Czas potrzebny ok. 40 min. Następnie pokroiłam w kratkę (to te moje grzanki).

Do kremu dodałam dwa rodzaje grzanek: burakowe i chlebowe. I jeszcze trochę gałki!

Słodki smak grzanek burakowych...
Chrupiące grzanki chlebowe...
I pyszna, puszysta dynia!

Post bierze udział w akcji

poniedziałek, 10 października 2011

Cebulowa jesień


Nie wiedziałam jeszcze do dzisiaj, że botaniczna nazwa cebuli, to - czosnek cebula!
Każdego dnia jakieś zaskoczenie.
A wiadomo, dla mnie najlepsze są zaskoczenia z kuchnią związane.
I w dodatku zawsze rozróżniałam biorąc pod uwagę kolor. A przecież każda z odmian ma swoją nazwę. i tak: możemy mieć ją kartoflankę czy wielopiętrową lub też: Rawską, Dako, Wolską, Sochaczewską, Kutnowską albo na przykład Red Baron, co po mojemy znaczy czerwona...

piątek, 7 października 2011

Zaczęła się jesień



Dla mnie właśnie dzisiaj zaczęła się jesień.
To pierwszy taki pochmurny dzień deszczowy w moim odczuciu.
Jeszcze nie tak dawno trzeba było rozkładać parasole przeciwsłoneczne.
A dzisiaj...
Dzisiaj czas już na ich złożenie.
Do następnego słonecznego dnia!

Życzę Wam żeby tej jesieni słońce odbijało się w spadających, kolorowych liściach.

czwartek, 6 października 2011

Jabłko Macintosh



Ta kawiarnia w Podgoricy bardzo mnie zachwyciła...
Dzisiaj piszę również z zachwytu, aczkolwiek powodowana jestem bardziej smutną wiadomością o przeniesieniu się Steve'a Jobsa w inny wymiar.
Po powrocie z Indii, jednym z jego ulubionych owoców były jabłka. Wdzięczna nazwa Macintosh przyjęła się na całym świecie. Śmiało można powiedzieć, że bardziej kojarzy się ona z komputerem, niż ze wspaniałym owocem. W Polsce owoc został skreślony z listy odmian, ze względu na wrażliwość na pewne szkodniki... Hm szkoda!
Steve był wizjonerem. Do tego zaś potrzebna jest intuicja. Mawiał, żeby podążać za swoimi marzeniami i szukać, jeśli jeszcze się nie znalazło tego co się kocha robić. To pewnie pozwala uruchomić niespożyte pokłady intuicji, którą też posługiwał się Steve. 

"Jeżeli jeszcze tego nie znalazłeś, szukaj dalej. Nie spoczywaj. Jak ze wszystkimi sprawami serca, będziesz wiedział, kiedy to odnajdziesz" – dodawał.

Jabłka są pyszne!
Jabłkowe komputery osobiste przepysznie użyteczne!

środa, 5 października 2011

Stworzeni po to, by...





By...
By żyć...
By podróżować...
By miło i z bryzą morską spędzać czas!
Takie jest moje przeznaczenie w życiu.
Wyśmienicie swoją rolę spełnia Zatoka Kotorska.
Zauroczeń wiele! Od leniwie spędzanych poranków na plaży, po wycieczki liczne po górskich drogach, po piwo z beczki toczone o właściwej temperaturze. A jeśli ktoś się uprze może też zaliczyć partyjkę w bocce, bule czy pentaque, bo różne nazwy kule przybierają, w zależności od tego gdzie w nie grają (gdzie grają).
By żyć stworzeni...

wtorek, 4 października 2011

Winne klimaty



Moje archiwum zdjęć robi się coraz bardziej obszerne.
Zawsze z podróży przywożę pewne zapasy zdjęć mniej lub bardziej kulinarnych.
Związanych z jedzeniem, piciem, tematem kulinarnym...
Korzystam z niego właśnie w takie dni, kiedy to nawet nastrój nie jest już wypoczynkowy.
Wtedy czuję, że cały czas ogrzewa mnie obietnica kolejnych podróży i przepływów natchnienia.
W biegu inne obowiązki sprawiają, że gubię gdzieś przepływ...
Wtedy właśnie korzystam z przepastnych archiwów.

I pokazuję co spotkałam na swojej drodze patrząc...

wtorek, 27 września 2011

Co powiecie na różne oblicza?




Oblicza kukurydzy z mojego archiwum zdjęć chorwackich.
Aż trudno uwierzyć, że początek upraw kukurydzy datuje się na ok. 5 tys. lat przed naszą erą. Pochodzi z Meksyku. W krajach słabo rozwiniętych jest podstawą wyżywienia, natomiast w wysoko rozwiniętych jest zazwyczaj paszą dla zwierząt gospodarskich. Istotny składnik kuchni meksykańskiej. Najwięksi producenci to USA, Brazylia i Chiny. Niestety, często obecnie występuje w postaci zmodyfikowanej genetycznie :( Coś mi z podświadomości podpowiada, że genetycznie modyfikowane nie jest dobre dla ekosystemu...
Innym jednak razem o tym opowiem, bo jeszcze zbyt mało wiem.

Zarówno kukurydza pieczona, jak i uprażona pachną, jakżesz one pachną...

poniedziałek, 26 września 2011

Jeziora Plitwickie, chorwackie wspomnienie






Wiem, to nudne...
Ależ ja to uwielbiam..
Nastrój, pogodę, zapach lawendy..
I zapach wody w jeziorach i wodospadach plitvickich...

Pozwalam sobie zatem na  kolejne, tym razem plitwickie wspomnienie.