piątek, 21 listopada 2014

Rozgrzej mnie... czyli ajerkoniak!



Advocat, ajerkoniak…

Receptura strzeżona…

Ale można przecież eksperymentować!

Pan J. robi wg przepisu, jak poniżej, przy założeniu oczywiście, że ja nie eksperymentowałam i nic w przepisie nie pomieszałam…

Otóż:
10 żółtek
2 szkl. cukru
cukier waniliowy
mleko zagęszczone niesłodzone (500 ml)
1 szkl. mleka
¼ litra spirytusu

Na początek żótłka ubijamy z cukrem i cukrem pudrem. Mleko przegotowane i ostudzone, mieszamy z mlekiem zagęszczonym. Po wymieszaniu, mieszamy z ubitymi żółtkami. I na sam koniec, cały czas miksując na wolnych obrotach, dolewamy powolnym, naprawdę powolnym strumieniem spirytus… Ma być tak wolno, że niemal sączy się kroplami… Co zapobiec może ewentualnemu zepsuciu się, czyli zwarzeniu trunku, na skutek ścięcia się białka…

No i?
…do kawy, do deseru, do osłodzenia sobie chłodnego, listopadowego wieczoru...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A ja na to...