środa, 6 czerwca 2012

Dlaczego znowu truskawki...



Sezon w pełni i ot dlaczego...


Szczególnie myślę o tym, żeby zrobić z nich deser wtedy, kiedy nie są oszałamiająco świeżo zerwane, no dobra, kiedy nie są świeżo z targu przyniesione...
Otóż takie truskawki można, jak już pewnie się niejednokrotnie przekonaliście, traktować na prze...różne sposoby. A jeśli jeszcze pod ręką posiadacie żelatynę, galaretkę owocową i na przykład biszkopty, to wtedy jest już idealnie! W lodówce musicie mieć też jogurt lub śmietanę. Wtedy możecie przygotować taki oto deser truskawkowy, czerwcowy...


Truskawki zmiksowałam w blenderze wraz z cukrem oraz jogurtem względnie śmietaną (wg gustu i w zależności od słodkości truskawek, a także pierwiastka kwasowości śmietany, czy też jogurtu). Do przygotowanego koktajlu dolałam żelatynę (sporządzoną wcześniej wg przepisu z torebki i przestudzoną). Odstawiłam na chwilę do delikatnego stężenia. Niestety nie byłam cierpliwa, tym razem... (o wiele lepiej przeszłam test cierpliwości w przypadku robienia nalewki). Otóż, historia wyglądała następująco. Na spód ułożyłam podłużne biszkopty (zrobione dla sklepu Real - pyszne również do tiramisu, a cena konkurencyjna!). Zniecierpliwiona nie tężejącą, koktajlową masą wylałam ją na biszkopty (na tortownicę wyłożoną pergaminem), a te uniosły się na górę. Wiadomo przecież, że nie są zbyt ciężkie :). I tak oto wylądowały pomiędzy truskawkowym koktajlem a galaretką truskawkową. Na wierzch, jakżeby inaczej... truskawki w plasterkach, zatopione wszakże w trrruskawkowej galaretce...


Ktoś powie zbyt dużo?! 
Nigdy dość, szczególnie w upalne, czerwcowe dni... 
Ech!


1 komentarz:

A ja na to...