Kiedy zastanawiałam się nad następnym daniem do przygotowania, pomyślałam sobie o suszonym, zwijanym boczku pochodzącym z Italii. Chociaż ten rodzaj, który ja przywiozłam z Toskanii nie był zawijany. Był to zwykły kawałek boczku (taki jak nasz, ale trochę cieńszy), chociaż może nie taki zwykły, bo wierzch był suto posypany pieprzem i w ogóle smakował dużo lepiej niż ten, który dobrze znamy polski boczuś. Wymyśliłam, że do dania użyję zamrożonego szpinaku, który własnymi rękami kupiłam u Majlerta i przygotowałam już do wykorzystania (tzn. sparzyłam wrzątkiem), bo bardzo lubimy prawie wszyscy w rodzinie :) takie danie... Na patelni podsmażyłam przygotowaną w cienkich plasterkach pancettę, dołożyłam rozmrożone liście szpinaku. Szpinak pochodzi z terenów dawnej Persji. Do Europy został sprowadzony najprawdopodobniej przez Arabów, którzy uprawiali go w Hiszpanii w IX wieku. Zawiera wiele witamin, szczególnie A, z grupy B, PP i C. Ma też dużo przyswajalnego żelaza, manganu, magnezu, miedzi, wapnia, fosforu i jodu, a także niezbędnych mikroelementów, takich jak sód, czy potas. Jednak nie przesadzajcie z nim kochani, bo nadmiar moze zwiększyć zawartość kwasu szawiowego, a co za tym idzie szczawianu wapnia w organiźmie - co jest niezbyt fajne!
Tak więc po tej krótkiej dygresji o szpinaku, wracając do jedzonka... Pancetta wraz ze szpinakiem z pewną ilością jogurtu bałkańskiego (prawie tak samo gęsty jak śmietana, a jeśli ktoś woli to może być śmietana) okazała się pysznym sosem, o czym doskonale zresztą wiedziałam już od dawna przecież... Oczywiście dodatek stanowił makaron (a może nawet bazę:). Taki tricolore od Barilli...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
A ja na to...