Owsiane
daj co masz...
Ciasteczka
owsiane powstały znowu z inspiracji Pani P. O dzięki wielkie! Choć
bazują na przepisie Nigelli (tutaj).
Chciałoby
się powiedzieć, daj co masz...
I
tak! Niezbędnym do ciasteczek jest na pewno mleko skondensowane 500
g i dwie łyżki miodu, no i oczywiście płatki owsiane, jak sama
nazwa wskazuje...
Proporcje
mogą być różne, ale jak podaje źródło, zawsze suchego towaru
jest ok. 670 g. Z przewagą oczywistą płatków owsianych.
W
moich ciasteczkach zagościły orzechy laskowe, figi suszone, ziarna
sezamu, migdały, suszone śliwki, żurawina...
Mleko
podgrzałam z miodem (nie musi się zagotować!), a następnie
wymieszałam z suchymi dodatkami. Wyłożyłam na dużą blachę,
płaską, z piekarnika, wyłożoną papierem. Uładziłam masę ręką,
tak najlepiej wyczuć, czy jest równo. Zresztą tak najbardziej
lubię :) czuć to, co się robi...
Wstawiłam
do piekarnika na 60 min. do temperatury 130 st. C. i po upieczeniu
odczekałam 15 min. Po czym pokroiłam całość na nieduże kawałki
o kształcie prostokątów.
Batony
owsiane, małe, większe, cieńsze, grubsze...
Nieistotne...
Najważniejsze,
że śniadanie smakowało...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
A ja na to...