środa, 26 czerwca 2013

Tru…ska…wki… Fran…cu…skie…






Może godzina szósta rano to za wcześnie na wypieki? A może za późno? Może trzeba było wstać wcześniej? A może jednak to dobra godzina…

Takie wątpliwości mną szargały, po wyjęciu deseru z piekarnika. Ostatecznie przeszłam nad nimi do porządku dziennego. A jednak nie do końca jestem usatysfakcjonowana. Mniejsza… Opowiem może, o co mi poszło…

Otóż rozmroziłam ciasto francuskie. Z powodu braku papieru do pieczenia, użyłam foli srebrnej, aluminiowej… To był chyba błąd, bo od spodu ciasto nie było chrupkie, a przynajmniej ja się spodziewałam, że takie nie będzie. A być może to truskawki spowodowały, że ono trochę namiękło?

Nic to!

Do deseru użyłam:
ciasto francuskie
kilka truskawek
garść cukru brązowego
cukier puder

Każdą z truskawek ułożyłam na „urządzeniu” zwyczajowo używanego do krojenia jajek. Dobrze i prosto mi to poszło. Następnie ułożyłam je na cieście, posypałam cukrem i włożyłam do piekarnika, w trybie „termoobieg z podgrzewaniem od dołu” do temp. 160 st. C. na około 30 min.

Sypnąwszy cukrem pudrem, pozwoliłam sobie zjeść na pierwsze śniadanie…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A ja na to...