No i okazało się, że ja niekoniecznie potrafię zrobić risotto...
To znaczy umiem, owszem, ale tylko na oko i w każdym razie nie aptecznie...
A moja koleżanka wciąż mnie zaskakiwała znajomością proporcji... no, ciekawe dlaczego?
A więc...
Najpierw okazało się, że nie daję na początek cebuli tylko trochę potem, dopiero po krótkim usmażeniu ryżu arborio. Potem, to nawet nie wiem ile się dodaje bulionu, bo też zawsze i w zależności od tego ile mam ryżu na patelni dolewam... Albo używam zamrożony i przechowywany w woreczkach do lodu, albo robię na szybko dodając kostkę bulionową i wodę... Takie sobie proszę Państwa robię rzeźby w kuchni, na patelni...
Potem, i znów nie na samym początku wg właściwej receptury, dodaję wino białe - tutaj dodałyśmy szczep polski - Seyval - Panu Markowi D. i jego wyrobom z Tymbarka gratulujemy!
Dodając bulionu domowego i wina na zmianę odparowywało i nasiąkało na naszej patelni...
Potem pieprz, w międzyczasie pieczarki, do tego pod sam koniec groszek mrożony i parmezan...
Dość dużo parmezanu...
Kiedy było już gotowe posypałyśmy natką i tak sobie zajadałyśmy...
Agnieszka, ja i risotto świętowaliśmy ostatni poniedziałek miesiąca...
Było mniam!!!