Przyszło
nowe, wraz z espadrylem...
Mój
cudowny, barowy stołek skrył espadryla pod sobą, ot co! Ale jakież
było moje zdziwienie, kiedy przez przypadek odsunąwszy stołek,
odwróciłam się i zobaczyłam niebieskie na słomie, leżące w tym
samym miejscu, w którym było zaginęło... dematerializacja,
materializacja... ach jakie było moje zdziwienie i radość
zarazem...
Przyszło
nowe w jednym espadrylu :)
Jesień w
pełni, czytelnicy domagają się bym pichciła i pisała :) dziękuję
wszystkim, którzy za mną tęsknią ;)
Otóż,
czekoladowa jesień zawitała do domu mego. I w związku z tym
postanowiłam kaszę jaglaną preparowaną otulić czekoladą. Ze
względu na swoje działanie odkwaszające, usuwające toksyny i
bogactwo mineralne (magnez, potas, wapń, wit. z grupy B) będzie
wytrawnym wzmocnieniem na chłodny wieczór...
Czekoladę
deserową (Wedel) dzięki uprzejmości Pani M. (merci!) rozgrzałam w
kąpieli wodnej i odstawiłam do ostygnięcia. Potem dosypałam kaszy
jaglanej preparowanej – nie za dużo – tak by można było swobodnie wymieszać
z czekoladą. Owinęłam w papier do pieczenia formując podłużny
walec. I tak przygotowany deser włożyłam do lodówki do zastygnięcia.
Po całej
nocy przebywania w lodówce czekoladowa wytrawność została
pokrojona w grube plastry (ok. 2-3 cm) Uwaga: plastry mogą się
kruszyć, wymagana delikatność!
W dwóch
espadrylach :) można zakosztować wytrawnego deseru do kawy...
… w ten
jesienny, chłodny wieczór...