Wieczór... cicho... spokojnie... i ja na swoim stołku barowym...
Siedzę, piję herbatę z różą i rozkoszuję się ciastem jogurtowym z
gruszką... rozkoszuję się, ale nie całkiem... otóż myśli me
zajmuje zaginiony espadryl, niebieski na słomie... zaginął rano i
do tej pory nie powrócił... historię z butami miałam już nie
jedną, ale z jednym, i żeby zaginionym to mi się jeszcze nie
zdarzyła... cóż widać czas na nowe nadchodzi...
zdaje mi się, że u mnie to nowe przyjdzie w jednym hiszpańskim i przepięknie niebieskim
espadrylu...
A
tymczasem nie o espadrylu chciałam... A o moim eksperymencie
jogurtowo-gruszkowym.
Korzystałam
z przepisu poleconego przez koleżankę P. - przepisu Jakuba Kuronia na ciasto jogurtowe, szybkie jak prędkość
światła...
Ale
ja, nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała czegoś nowego.
Otóż... i ono... zastępstwo za mąkę pszenną: mąka kukurydziana
i mąka orzechowa...
...i
tak...
do ciasta użyłam, jak w oryginale, jednego jajka i jednego
żółtka, potem dodałam ok. 70 gram cukru pudru, 50 ml oleju,
szklankę jogurtu naturalnego (u mnie typu greckiego), łyżeczkę
proszku do pieczenia, i szklankę mąki (2/3 kukurydzianej i 1/3
orzechowej – powstałej z własnoręcznego zmielenia włoskich
orzechów – co oznacza, że kawałki orzechów można też w tym
cieście spotkać...), a zamiast kardamonu dodałam szczyptę gałki
muszkatołowej...
Bo
trzeba wiedzieć, że zrobiłam ciasta z ½ porcji. Całość wg
oryginalnego przepisu tutaj.
Po
kolei do jajek dodałam cukier, ubiwszy na jednolitą, słoneczną
masę dodałam oleju i jogurtu – rozmieszałam – następnie
dodałam mąkę z proszkiem do pieczenia i wymieszałam wraz z gałką.
I przelałam do małej foremki tortowej, okrągłej. Na wierzch ułożyłam gruszki pokrojone w ćwiartki. Moje ciasto było nieco
bardziej lejące, więc gruszki konferencje powędrowały częściowo
do środka ciasta... Ale to bez znaczenia... Piekło się zgodnie z
przepisem, w 165 st. C. przez 50 min. U mnie na trybie termoobieg i
dogrzewanie od dołu.
Pięknie
się przyrumieniło! Skosztowałam tego gruszkowego jeszcze ciepłego... ze śmietaną bitą!
Tak sobie jedząc,
myślami byłam z moim niebieskim espadrylem...
Ktokolwiek
widział, ktokolwiek wie ;)...
Ja nie widziałam, więc nie pomogę, niestety...
OdpowiedzUsuńZa to zobaczyłam ciasto, i nabrałam na takie ogromniej ochoty :)
Szkoda:( ciasto eksperyment pyszne...szczególnie ze śmietaną!:)
OdpowiedzUsuń