wtorek, 20 września 2011

Slasticarnica, czyli chorawacka potrawa narodowa.





Bynajmniej nie chodzi o lody Macho...
I nawet nie o te Grycana, czy też Zielonej Budki (której zresztą niektóre smaki nie ustępują Grycanowi - zgodnie z sugestią spróbowałam i rzeczywiście w przypadku co najmniej jednego smaku jestem w stanie przyznać rację, no może jeszcze wanilia z sosem malinowym...).

Uważa się, że pierwsze lody w Zagrzebiu podał tamtejszy restaurator Matto Pallain, w swojej kawiarni w 1847 r.! I że dzięki temu, i od tamtego właśnie czasu stały się one potrawą narodową. Cóż, ja mogę tylko potwierdzić. Od dawna zresztą najbardziej lubię te chorwackie. I to w każdym miejscu, jak kraj długi i szeroki. Wszędzie są dobre, choć nie wszędzie tak samo. Posmakowaliśmy tych w lodziarni Sport na Virze, w Cameliero w Sibeniku, no i oczywiście tych w Zagrzebiu. I tam właśnie wypróbowaliśmy dwie lodziarnie z listy zaproponowanej przez Piersa Lechtera.

Lodziarni Centar szukaliśmy...
Znajduje się przy ulicy Jurisicevej i rzeczywiście była według mnie faworytem. Do czasu jednak! Gdy przez przypadek zupełny, na koniec naszej wycieczki po Zagrzebiu, nie my na nią, ale ona na nas wpadła...niemalże! Mówię o lodziarni Zagrzeb.

Lodziarnia Zagreb.
Ulica Masarykova, róg Preradovicevej. Tuż obok pomnika wynalazcy Nikola Tesli, dłuta Mestrovica, najsłynniejszego rzeźbiarza chorwackiego. Niezapomniany smak, smak pomarańczy oraz smak opery. Dwie gałki wyglądają jak cztery. Smak opery z wielkimi wiórkami czekolady, kawowy... A smak pomarańczy z sosem pomarańczowym...

A na koniec, w ustach pozostał pyszny smak Zagrzebia...
I już dzisiaj wiem, że na pewno tam wrócę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A ja na to...