sobota, 11 lipca 2009

Rojo picante...mojo de perejil...verde...



Symbol teneryfy, inaczej mówiąc: sosy mojo…

Mojo, czyli sos z oliwy, octu, soli i dużej ilości czosnku. Może być z ziołami (pietruszką i kolendrą) i wtedy mówimy na niego mojo verde, albo z czerwonym pieprzemi papryką – naprawdę ognisty, naprawdę picante!

Na Teneryfie, zresztą pewnie podobnie jak na wszystkich innych Wyspach Kanaryjskich, podawany z „ziemniakami-marszczeniakiami” papas arrugadas.
U mnie dzisiaj przedstawiam z ziemniakami, z przepisu zaczerpniętego z Kuchni.tv.
Dobre, dobre, naprawdę dobre…

A ziemniaki cóż, jak to ziemniaki… Pyszne!



Potrzebowałam:
ziemniaki młode (niewielkie sztuki)
masło
parmezan, bułka (tarte)

Młode, nieduże ziemniaki myjemy dokładnie (w mundurkach) kroimy na pół, ale tak żeby nie do końca jednak były przekrojone. Kończymy proces na ¾ ziemniaka. Do przepołowionego wkładamy odrobinę masła i wstawiamy do piekarnika na ok. 40 minut. Można je polać również oliwą tak, aby zbyt nie wyschły, albo można też pewnie zawinąć w folię aluminiową.
Gdy będą miękkie (sprawdzamy widelcem lub organoleptycznie) posypujemy parmezanem i tartą bułką, po czym wstawiamy na dwie chwile (ok. 10 min.) z powrotem do piekarnika.

Smakujemy cząstki ziemniaków zanurzone… to w mojo verde.. to w mojo picante...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A ja na to...