czwartek, 26 stycznia 2012

Pão-de-ló, czyli lekki jak piórko biszkopt...




I rzeczywiście lekki, co zawdzięcza ubijaniu jajek dość długiemu. Elizabeth ujmuje to tak: godzinę, jeśli ubijanie wykonywane jest ręcznie. Jeśli zaś robi to maszyna, dużo krócej.
Biszkop ten jest w Portugalii podstawą wielu deserów, a pokrojony w paski lub kwadraty można moczyć w aromatyzowanych syropach lub też tradycyjnie przełożyć ovos moles (czyli gęstym, lejącym się kremem jajecznym...).

Na ciasto, duże w formie do ciasta – tortownicy z kominem – potrzebujemy:
4 całe jajka i 8 żółtek
ok. 250 g cukru pudru
ok. 150 g mąki pszennej

Jajka wraz z żółtkami roztrzepujemy aż utworzą puszysty krem. Nie przestając ubijać dosypujemy cukier puder po jednej łyżce, do uzyskania białej i puszystej masy (wszystko powinno zająć ok. 13 min.). Delikatnie mieszamy łyżką dosypując mąkę, masa powinna pozostać puszysta.

Blaszkę (brzegi) wykładamy pergaminem (podwójna warstwa). Wlewamy ciasto wygładzając jego brzegi. Wkładamy do piekarnika nagrzanego do temperatury 200 st. C. Pieczemy 35-40 min. Aż zbrązowieje i wyrośnie. Po czym wyjmujemy i nakrywamy górę (wg przepisu folią aluminiową błyszczącą warstwą do dołu) pergaminem. Zminiejszamy temperaturę do 180 st. C i pieczemy jeszcze 10 min. Zabieg taki powinien zapobiec opadnięciu biszkoptu po jego wyjęciu z piekarnika.

Tak dobry, że aż niewiarygodne...
A inną historią jest to, że może stanowić podstawę innych deserów...

3 komentarze:

A ja na to...